Literacki Kazimierz: Co Jan Kochanowski robił w Kazimierzu?

Maria Kuncewiczowa, Bolesław Prus, Stefan Żeromski czy Jan Kochanowski. To pisarze związani z Kazimierzem Dolnym i jego szeroko pojętymi okolicami. Jak szeroko? Warto sprawdzić samemu.

Wakacje co prawda dobiegają końca, ale zostało jeszcze trochę czasu, by oddać się słodkiemu lenistwu nad książką. Zwłaszcza gdy pogoda nie sprzyja niczemu innemu. Co czytać w Kazimierzu? Można skorzystać z zasobów miejscowej biblioteki lub nabyć tom w sezonowej księgarni. Proponujemy, by w tym zbiorach poszukać książek tych pisarzy, których drogi splotły się z Kazimierzem Dolnym.

Zacznijmy od klasyki. Od ojca literatury polskiej Jana Kochanowskiego. Proponujemy wycieczkę śladami poety w okolicach Kazimierza. Jeśli zwiedzimy miejscowość jego urodzenia, miejsce, gdzie osiadł z rodziną i miejsce, gdzie został pochowany, przemierzymy setkę kilometrów. To wycieczka na cały dzień. A jeśli do tego dodać Lublin – miejsce śmierci poety, zwiedzanie trzeba podzielić.

Sycyna

Jan Kochanowski urodził się na ziemi radomskiej. Sycyna, gdzie przyszedł na świat w 1530 r., to dzisiaj niewielka wieś w powiecie zwoleńskim 47 km na zachód od Kazimierza. Pamiątki związane z poetą znajdziemy w jej północnej części – Sycynie Północnej. To niewielki park, na terenie którego w latach 80. ubiegłego stulecia odkryto pozostałości XVI – wiecznych fundamentów dworu Kochanowskich, w którym poeta przyszedł na świat. Informuje o tym tablica pamiątkowa – same fundamenty po badaniach archeologicznych nie zostały wyeksponowane.

Warto tu także zobaczyć słynną kapliczkę Kochanowskich. Wystawiono ją blisko sto lat po śmierci Jana Kochanowskiego w podzięce za szczęśliwy powrót jego bratanka poety rtm. Mikołaja Kochanowskiego spod Chocimia, gdzie jesienią 1621 r. rozegrała się ponadmiesięczna bitwa zakończona rozejmem honorowym dla obu stron. Kapliczka z czerwonego piaskowca – tzw. latarnia chocimska – wybudowana pierwotnie przy zabudowaniach dworskich niedaleko rozstajnych dróg dzisiaj stoi w środku pola. Droga do niej jest oznakowana – prowadzi pomiędzy zabudowaniami wiejskimi.

Zwoleń

To miasto także związane z Janem Kochanowskim. To tutaj znajdowała się siedziba probostwa, którym przez lata tytularnie zarządzał, specjalnie w tym celu przyjmując niższe święcenia kapłańskie. Warto zajrzeć tu w dwa miejsca.

Kościół p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Zwoleniu



Pierwsze to Kościół p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego przy ul. Wyszyńskiego 30. Tu po lewej stronie nawy znajduje się kaplica Kochanowskich z kryptą grobową poety.

Krypt grobowa Jana Kochanowskiego

Miejsce to po odnowieniu jest dostępne dla zwiedzających. Ciekawostką jest, że szkielet poety… nie ma głowy, co związane jest z pasją kolekcjonerską Tadeusza Czackiego jednego ze światlejszych umysłów polskiego oświecenia. Dziś wydaje się to makabreską, ale wówczas rozdzielanie zwłok i trzymanie ich osobno było powszechne i zgodne z tradycją chrześcijańską. Wydobyta w 1791 r. czaszka Kochanowskiego trafiła 5 lat później do zbiorów Izabeli księżnej Czartoryskiej. Dziś znajduje się w krakowskim Muzeum Czartoryskich.


W kaplicy Kochanowskich znajduje się marmurowe popiersie poety powstałe około 30 lat po jego śmierci. Uznawane jest za jedyny, bliski autentyczności wizerunek. Tymczasem analiza czaszki poety pokazuje, że miał on małą głowę, niskie czoło, szeroko rozstawione oczy i wydatny orli nos. Czy te analizy znał twórca zwoleńskich pomników Jana Kochanowskiego rzeźbiarz – uczeń Xawerego Dunikowskiego Władysław Jania? Warto to sprawdzić. W samym Zwoleniu znajdziemy dwa takie pomniki.

Pomnik Jana Kochanowskiego

Jeden stoi na placu Jana Kochanowskiego. Drugi w formie popiersia Mistrza z Urszulką znajduje się na placu przed byłym gimnazjum od strony ul. Kościelnej. Autorstwa Jani jest także popiersie poety znajdujące się przy parkingu przy drodze głównej w Sycynie Północnej.
Na placu w centrum Zwolenia znajdziemy inne jeszcze pamiątki związane z Kochanowskim. To rzeźby słynnej córki poety Urszulki i czarnoleskiego fotela mistrza, a także tabliczki z fraszkami umieszczone w płycie rynku.

Rzeźby Urszulki Kochanowskiej i krzesła Jana Kochanowskiego w Zwoleniu

Czarnolas

To wieś, do której Jan Kochanowski przeniósł się w połowie lat 70. XVI w., wycofując się z życia dworskiego. Tu gospodarzył jako przykładny szlachcic ziemianin. Tu tworzył. Tu sprowadził swoją żonę Dorotę z Podlodowskich. Tu wychowywał swoje dzieci, spośród których najukochańszą była zmarła w wieku 2,5 roku Urszulka. To jej poświecił cykl 19 trenów nowatorskich w swojej formie.

Dzisiaj w miejscu jego posiadłości funkcjonuje Muzeum Jana Kochanowskiego z ekspozycją, która ukazuje życie i twórczość poety na tle epoki. Instytucja powstała w XIX – wiecznym murowanym dworze Jabłonowskich – kolejnych właścicieli Czarnolasu. Oryginalny dwór Kochanowskiego zbudowany przez niego w 1560 roku spłonął bowiem w XVIIIw. Jego ruiny księżna Teresa Jabłonowska włączyła w mury wzniesionej tu w 1830 roku neogotyckiej kaplicy. Nie zachowała się także słynna lipa czarnoleska, szumiąca w jednej z fraszek: „Gościu, siądź pod mym liściem ,a odpocznij sobie…”. Jej miejsce wyznacza obecnie pamiątkowy obelisk. Muzeum otacza piękny park ze stawem i amfiteatrem, w którym w okresie letnim organizowane są koncerty. Naprawdę tu pięknie.

Kazimierz Dolny

Kochanowski musiał bywać w Kazimierzu chociażby w związku z gospodarstwem. Prowadził je nader sprawnie, skoro majątek przynosił w tym czasie spore dochody. Świadczyć o tym może chociażby fakt, że wśród jego dłużników był kasztelan lubelski Andrzej Firlej. Poeta kilkakrotnie pożyczał mu pieniądze m.in. na lokację prywatnego miasta Janowca. Było to zapewne związane z wieloletnią przyjaźnią, jaka łączyła poetę i Mikołaja Firleja brata Andrzeja. Kochanowski sprawował w tym czasie urząd wojskiego sandomierskiego i jako taki poproszony został wraz ze starostą kazimierskim Mikołajem Firlejem i jego bratem Andrzejem kasztelanem lubelskim i starostą grodowym sandomierskim do domu wójta Kazimierza Józefa Wojasa, by doprowadzić do ugody pomiędzy dwoma rodami patrycjuszowskimi w sprawie o zabójstwo.

Rozprawa miała miejsce w poniedziałek po świętym Julianie roku pańskiego 1580 r. Według jednych badaczy jest to data 11 lipca, według innych – 26 sierpnia 1580 r. O co chodziło? Jeden z radnych kazimierskich mieszczanin Mikołaj Chałaj doprowadził – jak uznano nieumyślnie – do śmierci Barbary Kańskiej. Była to żona mieszczanina, a może nawet szlachcica. W aktach sprawy przy nazwisku męża raz jest napisane „szlachetny”, czyli szlachcic, a raz „sławny”, czyli mieszczanin. Jan Kochanowski i pozostali ławnicy wyznaczyli radnemu Chałajowi w ramach kary pół roku więzienia na zamku kazimierskim. Była to zapewne kara tzw. „wieży dolnej”, będącej publiczną karą za zabójstwo nieumyślne. Winnemu nie przysługiwała ani apelacja, ani prawo do wcześniejszego zwolnienia. Początek odbywania wyroku naznaczono na dzień świętego Bartłomieja, czyli na 27 sierpnia 1580 r.

W poniedziałek po świętym Julianie 1580 r. nie była to najprawdopodobniej ani pierwsza, ani ostatnia wizyta Jana Kochanowskiego w Kazimierzu – siedzibie starostwa kazimierskiego i portu rzecznego, specjalizującego się w handlu głównie zbożem, które na ziemi czarnoleskiej z powodzeniem uprawiał poeta.

Z Kazimierzem wiele lat później związała swoje losy jego córka Elżbieta z Kochanowskich Borkowska, żona właściciela Wierzchoniowa, późniejsza fundatorka kaplicy Borkowskich i Witowskich przy kazimierskiej farze.

Lublin

To miejsce śmierci poety. Przyjechał tu w sierpniu 1584 r., by spotkać się z królem Stefanem Batorym, który zwołał do Lublina naradę senatorów. Chciał interweniować w sprawie ukarania winnych śmierci swego szwagra, Jakuba Podlodowskiego, który wybrał się do Turcji, by zakupić konie do stajni królewskich. Poeta zmarł 22 sierpnia w wieku 54 lat, jak przypuszcza Mirosław Korolko, na udar mózgu. Jedni uważają, że stało się to w kamienicy bogatego kupca lubelskiego Macieja Krokiera, inni, że w domu przyjaciela Mikołaja Firleja. Zwłoki poety najprawdopodobniej pochowano najpierw w Lublinie. Dopiero później żona przewiozła je do kościoła w Zwoleniu.

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

2 komentarze

  1. Aniu, mistrz Kochanowski jak z powieści sensacyjnej! Bardzo Ci dziękuję za tę historię. Przy okazji taka refleksja – byłam u Czartoryskich i przegapiłam czaszkę. A słyszałaś o tym, jak proboszcz wyrzucił zwłoki Mistrza z kościoła na cmentarz?

    • Magdo, dziękuję za miły komentarz. Też byłam w tym roku w Muzeum Czartoryskich w Krakowie i czaszki Kochanowskiego nie widziałam. Wygląda na to, że nie zawsze jest eksponowana zwiedzającym i dobrze, bo to nie jest eksponat i według mnie powinna wrócić do krypty w Zwoleniu. Wiem, że w 1830 r. na mocy ukazu carskiego ze względów sanitarnych wszystkie krypty kościelne zostały oczyszczone, a szczątki tam pochowanych trafiły do wspólnej mogiły przed kościołem, a potem znów je gdzieś przeniesiono. Gdy mogiła została odnaleziona w latach 80. ubiegłego wieku, nie można było zidentyfikować szczątków Poety. Została więc tylko czaszka… Że też człowiek i po śmierci nie może zaznać spokoju…
      „Każdego z takich, jak ty, świat nie może
      Od razu przyjąć na spokojne łoże,
      I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem.
      Bo glina w glinę wtapia się bez przerwy,
      Gdy sprzeczne ciała zbija się aż ćwiekiem
      Później… lub pierwéj…”
      Tak mi się Norwid przypomniał…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *