Ludziom brakuje wspólnego śpiewania. To dlatego koncert znanych piosenek niepodległościowych w wykonaniu Ferajny z Hoovera zgromadził w Kazimierzu spory wianuszek publiczności. A zespół dał to, czego publika oczekiwała: energię i radość z bycia wspólnotą.
Może kazimierski rynek i nie jest warszawskim skwerem Hoovera, na którym narodził się zespół jako Ferajna z Hoovera, ale potrafi słuchać nie mniej uważnie i włączać się w repertuar nie mniej aktywnie jak Warszawa. Inaczej zresztą być nie może. Bardzo żywiołowe i autentyczne wykonanie znanych utworów splatających się z naszą historią musiało poruszyć publiczność w Kazimierzu, która wkrótce śpiewała, a nawet tańczyła razem z artystami.
– Prezentowany repertuar, znany powszechnie ludności Polski w brawurowy sposób został przedstawiony i przy udziale publiczności zaśpiewany na rynku – czytamy na profilu Dzieje Parchatki na Facebooku. – Radość ze śpiewu była ogromna, a aplauz i bisy wykonawców, mogą o tym zaświadczyć. Miłym akcentem była spontaniczna, bardzo hojna zbiórka pieniędzy, której pomysłodawcami byli mieszkańcy Parchatki.
– Myślę, że ludziom brakuje wspólnego śpiewania, przypominania sobie tych piosenek, które my przecież znamy, a młode pokolenie powinno znać, bo one składają się na naszą tożsamość – mówi Wanda z Warszawy.
Organizatorem koncertu był Kazimierski Ośrodek Kultury, Promocji i Turystyki.
Rozmawiamy z Bolesławem Adamcem z zespołu Ferajna z Hoovera
Przedstawiacie się jako grupa śpiewających przyjaciół. Skąd nazwa Ferajna z Hoovera?
Bolesław Adamiec – Kiedy pierwszy raz skrzyknęliśmy się w Warszawie, to stanęliśmy na skwerze Hoovera przy Placu Zamkowym i graliśmy piosenki powstańcze. Kiedy pytano nas o to, jak się nazywamy, trzeba było coś wymyślić. I tak wyszło, że jesteśmy ferajną chłopaków ze skweru Hoovera. Tak powstała nasza nazwa.
Jak zaczęła się Wasza przygoda ze śpiewaniem ulicznym?
Bolesław Adamiec – Wszystko zaczęło się od obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego siedem lat temu. To był wtedy piątek. Żeby uczcić rocznicę Powstania wyszliśmy na ulicę z kilkoma kolegami i ludziom się bardzo spodobał nasz koncert. Odzew był na tyle duży, że śpiewaliśmy kolejnego dnia i jeszcze kolejnego. Później przyszło święto 11 listopada, więc poszliśmy za ciosem, ponieważ te piosenki znaliśmy z harcerstwa, z domów rodzinnych. A że znamy się w naszej grupie od dziecka, razem też graliśmy w innych zespołach – więc znamy się też scenicznie – to wyszło bardzo naturalnie.
Dlaczego występujecie na ulicy?
Bolesław Adamiec – Słuchanie znanych piosenek patriotycznych i wspólne ich śpiewanie podoba się publiczności. Ludzie chcą w ten sposób świętować. My też uważamy, że krzewienie patriotyzmu i podtrzymywanie tradycji właśnie w ten sposób jest ważne dla narodu, dla społeczeństwa. I dlatego to robimy.
Koncertujecie tylko okolicznościowo, przy okazji rocznic?
Bolesław Adamiec – Głównie gramy w okolicach najważniejszych świąt państwowych: 3 maja – święto Konstytucji, 1 sierpnia – rocznica Powstania, święto Wojska Polskiego, w które też się naturalnie wpasowujemy, obchody 11 listopada – święto Niepodległości. Występowaliśmy też z repertuarem kolędowym. Ale teraz – odkąd mamy rodziny – coraz trudniej nam znaleźć czas w święta na wspólne uliczne śpiewanie. Co najwyżej śpiewamy kolędy wspólnie w gronie rodzinnym
Czy można Was zobaczyć gdzieś poza Warszawą?
Bolesław Adamiec – Nie planujemy tras koncertowych. Pracujemy w wyuczonych zawodach poza branżą muzyczną. Uliczne koncertowanie to nasze hobby, nasza misja, żeby podtrzymywać ducha wspólnego śpiewania w narodzie. Gramy głównie w święta w Warszawie, ale zdarza się, że nas ktoś zaprosi do innego miasta. W sierpniu byliśmy we Wrocławiu. A teraz jesteśmy w Kazimierzu.
Wasze koncerty są niezwykle autentyczne, energetyzujące i spontaniczne. Z drugiej jednak jak najbardziej profesjonalne. Oprócz pięknego, profesjonalnego wykonania pieśni dbacie Panowie o kostiumy – stąd pytania, czy jesteście grupą rekonstrukcyjną – a nawet o układy taneczne podczas występów.
Bolesław Adamiec – To wszystko zrodziło się w sposób zupełnie naturalny. Zaczęło się od tego, że musieliśmy przygotować kostiumy na 1 sierpnia. Co zrobiliśmy? Każdy zajrzał do szafki dziadka, wyjął stare spodnie, starą koszulę, stare buty. Opaski uszyliśmy już sami. I tak w zasadzie gramy do dzisiaj…
Ale dzisiaj macie „szary strój”…
Bolesław Adamiec – To druga odsłona legionowa.
A układy taneczne?
Bolesław Adamiec – Zostały wypracowane przez dziesiątki godzin wspólnego grania na ulicy, które różni się od występowania scenicznego. Na ulicy można sobie pozwolić na więcej. Z tego wyrośliśmy i dlatego tak to wygląda. Po prostu dobrze się czujemy w takim graniu na ulicy.
Wasz repertuar to tylko najbardziej znane piosenki patriotyczne?
Bolesław Adamiec – Repertuar mamy dosyć stały. Utwory, które gramy, bardzo powoli rotują, to znaczy niektóre utwory wyrzucamy z biegiem czasu, bo są mniej nośne, a na ich miejsce wprowadzamy nowe, często w oparciu o sugestie publiczności, która domaga się, byśmy grali jej ulubione piosenki. Utworów patriotycznych jest cała masa – i z powstania, i z legionów – można by je grać godzinami. My wybieramy te najbardziej popularne, nośne, które też porwą ludzi do wspólnego śpiewania.
Jakie są najbliższe plany Ferajny z Hoovera?
Bolesław Adamiec – Planowaliśmy nagrać płytę jeszcze w tym roku. Myślimy o tym od pewnego czasu, ale wiemy, że jest to bardzo trudny proces – i czasochłonny, i pracochłonny. Obawiam się, że trzeba będzie jeszcze na to trochę poczekać.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę, żeby Ferajna z Hoovera mimo wszystko znajdowała czas na kolejne koncerty, bo dają one radość ludziom. I żeby nagrała w końcu oczekiwaną płytę. Do zobaczenia znowu w Kazimierzu.
Bolesław Adamiec – Bardzo dziękujemy za zaproszenie. Do zobaczenia!