Złota polska jesień nie odpuszcza. Wciąż znajduje nowe liście by je gubić po lasach i cmentarzach. Wciąż nimi szumi, chociaż szelest ten przechodzi powoli w poszum nagich gałęzi. W gwarze rozmów cmentarnych odwiedzin jeszcze nie słychać tego tak wyraźnie, ale wystarczy do królestwa drzew wejść samemu, by usłyszeć.
Przyroda – czy tego chcemy, czy nie – sposobi się do zimowego snu, zdaje się umierać. Celebrujemy to zamykanie się rocznego cyklu natury na cmentarzach, odwiedzając groby bliskich, wciąż przekonując się o tym, co i dla nas nieuniknione. Próbujemy jednak zagłuszyć te myśli rozmowami rodzinnych spotkań przy grobach, kolorami chryzantem i bogactwem wieńców, światłem świec zwielokrotnionym w szkle zniczy. To nasza ofiara dla zaświatów, by jeszcze pozostały dla nas zamknięte.