Zmarła Krystyna Bort

Zmarła Krystyna Bort wieloletnia nauczycielka języka polskiego w kazimierskim liceum. Miała 82 lata.

Krystyna Bort z Petrykowskich

Krystyna Bort pochodziła z aptekarskiej rodziny Petrykowskich, których wojenne losy rzuciły do Kazimierza. Jej rodzice prowadzili tu wtedy aptekę Lichtsona.

-W mieszkaniu nad apteką spędziliśmy całą okupację – pisała Krystyna Petrykowska – Bort w artykule „Aptekarze” w Brulionie Kazimierskim nr 5. – Tam również urodziłam się ja.

Nie spełniły się marzenia jej rodziców o powrocie do rodzinnego Poznania po wojnie. Petrykowscy wrośli w Kazimierz, mimo że początki tego wrastania nie należały do łatwych. Apteka zakupiona po wojnie od Lichtsona została znacjonalizowana. A pieniądze, które na ten cel pożyczyli od ludzi, trzeba było spłacić. I tylko dzięki koneksjom udało się uzyskać etat kierownika państwowej już apteki.

-Moja matka kochała swoją pracę zawodową – pisała Krystyna Bort – i przedkładała ją ponad wszystko.

Pewnie to zaważyło na wyborze kierunku studiów młodej Krystyny Petrykowskiej. Rozpoczęła studia medyczne w Warszawie. Szybko jednak zwyciężyły inne pasje i medycyna ustąpiła miejsca polonistyce na Uniwersytecie Warszawskim. Po jej ukończeniu wróciła do Kazimierza. Rozpoczęła pracę nauczycielki języka polskiego w technikum gastronomicznym w Puławach. Po kilku latach była już polonistką w kazimierskim liceum ogólnokształcącym. Wykształciła wiele roczników młodzieży. Była dobrą, wymagającą nauczycielką. Potrafiła trafić do serc młodych ludzi. Nie brakowało takich, którzy – podobnie jak dwie jej córki – właśnie polonistykę wybrali jako kierunek dalszego kształcenia.

Polonistka z powołania

-To była polonistka z powołania. Jej lekcje były zawsze ciekawe, zmuszające do myślenia. Było w nich bardzo dużo humoru i odniesień do współczesności. Kiedyś zażartowała: „Ty też możesz zacząć coś pisać. Możesz stać się „piszącym”. Z czasem dobrze piszącym. Zacznij od skromnego pamiętnika. Rozglądaj się wokół – samo życie podpowie Ci, o czym pisać. Tematy są w zasięgu Twojej ręki”. Dzięki niej świat był bardziej kolorowy. Był lepszy. Niech odpoczywa w pokoju. Moja mama już ją przywitała – mówi Adam Czopiński, którego zmarła niedawno mama Maria Czopińska była polonistką w szkole po sąsiedzku.

-Uczyła mnie cztery długie lata – wspomina inny jej uczeń Wojciech Antosz. – Wiele jej zawdzięczam, bo w odpowiednim, trochę głupim wieku, pokazała mi, że można mieć swoje zdanie. Tylko trzeba umieć je skutecznie obronić.

Krystyna Bort. Z archiwum Małgorzaty Józefackiej
Krystyna Bort. Z archiwum Małgorzaty Józefackiej

-Pani profesor Bort była moją wychowawczynią i nauczycielką polskiego w latach 1986-1990. Z racji, że przez cztery lata byłam gospodarzem klasy, miałyśmy bliski i dobry kontakt; acz czasem obrywałam za przewinienia klasy, jak na gospodarza przystało. To Ona po raz pierwszy zabrała nas do teatru. Nie mieliśmy długich wycieczek, ale spektakl w Warszawie raz czy dwa razy w roku był obowiązkowy. Obowiązkowy, ale i przyjemny. Zobaczyć na żywo wielkich aktorów – to była nie lada gratka dla uczniów naszej klasy. Na polskim zawsze siedziałam w czwartej ławce od okna, wsparta o kolumnę. Pamiętam, że kiedyś weszła nagle do naszej klasy dyrektorka i zwróciła mi uwagę. Przestraszyłam się, bo to były czasy, gdy nauczyciele budzili respekt, ale gdy wyszła, pani Bortowa z uśmiechem powiedziała do mnie ”Łysiakówna, nie przejmuj się. Siedź, jak ci wygodnie”. Na lekcjach języka polskiego u nas w klasie niemal wszyscy jej się bali. Czasami ciężko było odpowiedzieć na pytanie, co poeta miał na myśli, ale dopiero po latach człowiek rozumie wymogi, jakie program stawia przed nauczycielem. Natomiast godzina wychowawcza to była inna bajka, wesołe, zabawne rozmowy, ale jak najbardziej rzeczowe. Zawsze lubiłam jej poczucie humoru i uwagę, jaką poświęcała rozmówcom. Doskonale potrafiła słuchać i pamiętała, co kto mówił. I pamiętała ludzi. Na pewno to wyniosłam od Niej w moim życiu, zarówno zawodowym jak i prywatnym. Najbliższy kontakt złapałyśmy całkiem niedawno. W 2020 roku planowaliśmy razem z grupką znajomych z klasy zrobić zjazd absolwentów naszej klasy. Zagadnęłam ją na targu, dała mi swój numer telefonu, wyraziła chęć spotkania z dawnymi uczniami. Niestety, pandemia pokrzyżowała nasze plany. Nie zadzwoniłam do dzisiaj, ale na żywo rozmawiałyśmy prawie co tydzień. Nieraz i trzy razy w ciągu jednego targu przecinały się nasze drogi. Całkiem niedawno mijałam ją na Lubelskiej i nawet byłam zła, że późno jadę i nie pogadamy, bo ostatnio widziałyśmy się wiosną. I nawet przez myśl mi nie przeszło, że widzę Ją po raz ostatni. A dzisiejsza wiadomość od kolegi rozbiła mnie w pył. Nie wysłał mi zdjęcia z Kazimierza, a nekrolog naszej nauczycielki… – wspomina Edyta Łysiak.

Kochała Tatry i teatr

Prywatnie Krystyna Bort lubiła książki i teatr. Często jeździła na spektakle do Teatru Starego do Krakowa. Miała tam swoich ulubionych aktorów.

-Była bardzo aktywna. Kochała Tatry, Zakopane. Miała bazę wypadową w Kościelisku, skąd na tatrzańskie szlaki wyruszała nierzadko razem z córkami – wspomina jaj długoletnia przyjaciółka Zofia Rucińska. – Spacerowała po kazimierskich wąwozach. Jeździła na rowerze. Często można ją było spotkać w Kazimierzu, jak wędruje z plecaczkiem.

Zawsze jednak wracała do Kazimierza. Nawet wtedy, gdy postanowiła się przenieść na stałe do Warszawy. Wróciła.

-Urodziłam się tutaj. Byłam dzieckiem prowincji, dla którego miasto nie miało żadnego uroku – pisała w 2004.

Ostatnie pożegnanie

Nabożeństwo pogrzebowe Krystyny Bort odbędzie się 16 sierpnia o 15:00 w kazimierskiej farze. Różaniec o 14:30.

O losach aptekarskiej rodziny Petrykowskich, z której pochodziła Krystyna Bort, przeczytamy w artykule „Aptekarze” Brulionu Kazimierskiego nr 5 s. 31 – 33>>>

Czytaj także:

Zmarła Maria Czopińska>>>

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *