Wtorkowe zaćmienie zelektryzowało Polaków. Obserwowali, fotografowali, się zachwycali. Niektórzy. Mniejszość.
Znaczna większość – także w Kazimierzu – przemierzała swoje ścieżki jakby nigdy nic. Jak gdyby nigdy nic kursowały autobusy. Jak gdyby nigdy nic odbył się wtorkowy targ. Jak gdyby nigdy nic ludzie spacerowali, ciesząc się ciepłym październikiem i słońcem.
Niektórzy może nawet zauważyli, że to wtorkowe słońce w Kazimierzu było jakieś inne. Jego światło było jakby przydymione, niejasne… Nie zdarzyło się jednak nic niezwykłego, nic przełomowego, co mogłoby mieć wpływ na życie ludzkie. A przecież tak przez wieki postrzegano zaćmienia Słońca i Księżyca – jako najważniejsze omeny.
Czy można czuć się zawiedzionym z powodu takiej demitologizacji rzeczywistości?
Spójrzmy zatem na zdjęcie Maksa Skrzeczkowskiego wykonane podczas zaćmienia Słońca nad Kazimierzem. Tu już nic nie jest takie pewne…
Autor starał się tak uchwycić zaćmienie, by oprócz ciał niebieskich widać było także Kazimierz. Na fotografii wykonanej telefonem komórkowym grzebień attyki kamienic Przybyłów pręży groźnie swoje sterczyny, jakby chciał odstraszyć płonącą twarz wielkiego Księżyca i to, co może zwiastować. A gdzie tu zaćmienie? No właśnie…
-Dziś w Kazimierzu świeciły dwa Księżyce i 60% Słońca – żartuje Maks Skrzeczkowski.
Dziś w Kazimierzu było spokojnie i pięknie. Dzięki zaćmieniu. I mimo zaćmienia.