Rozpoczynamy cykl „Z kazimierskiej teki Adama Konasa”. Chcemy polecić Państwa uwadze wyszukane przez niego materiały archiwalne, które postaramy się przybliżyć w formie artykułów. Zaczniemy od jednodniówki z 1930r. Jaki był wtedy Kazimierz?
W lipcu 1930 roku w pobliskich Puławach odbywały się wakacyjne kursy nauczycieli z całej Polski. Był to czas szczególny. Po 123 latach niewoli formowało na nowo państwo polskie. Na granicach jeszcze trwały walki o ich ostateczny kształt. Wewnątrz granic – trwało budowanie nowego ładu, który z jednej strony miał scalić społeczeństwo z trzech zaborów, a z drugiej poprawić los najbiedniejszych.
Którzy idziemy…
To wszystko znalazło odbicie w okolicznościowym czasopiśmie wydanym przy okazji szkolenia przez nauczycieli pod tytułem „Którzy idziemy. Jednodniówka Wakacyjnych Kursów Nauczycielskich w Puławach”. Nazwa pisma nawiązuje do wiersza Adama Asnyka „Słonko”, które kończy się wezwaniem do działania, do wytrwałej pozytywistycznej pracy:
Nie pomogą próżne żale,
Ból swój Niebu trza polecić,
A samemu wciąż wytrwale,
Trzeba naprzód iść i świecić!
Takiej pracy, którą bardziej można nazwać misją, podjęli się nauczyciele – uczestnicy Wakacyjnych Kursów Nauczycielskich w Puławach.
-Jesteśmy bowiem cząstką wielkiej, nowej, żywiołowej siły tworzącej, która, wyzwolona z uśpienia, idzie, aby przebudować świat – pisał w artykule „Którzy idziemy” Feliks Popławski. – I dlatego nie wolno stanąć, ani zawrócić, ani ustąpić pod naporem piętrzących się przeszkód. Nie wolno!… Jesteśmy bowiem ci — którzy idziemy…
Wycieczka do Kazimierza nad Wisłą: gdzie jest były pałac biskupi?
Ta droga w lipcu 1930r. doprowadziła nauczycieli do Puław, gdzie podczas wakacyjnych kursów uzupełniali swoje wykształcenie. Doprowadziła ich nawet – przez Parchatkę i Bochotnicę – do Kazimierza.
-Na wstępie przywitały nas zabytki świetnej jego przeszłości — wieża i ruiny zamku – czytamy w artykule Wacława Benendy „Wycieczka do Kazimierza nad Wisłą”.
Nauczyciele zwiedzili też farę, która musiała na nich wywrzeć niemałe wrażenie, skoro nazwali ją „katedrą”. Wśród zabytkowych budowli doszukali się nawet byłego pałacu biskupiego! Czy tym „pałacem biskupim” była – jak pisze o. Albin Sroka w książce „Sanktuarium Maryjne franciszkanów reformatów w Kazimierzu nad Wisłą” – rezydencja fundatora kościoła Najświętszej Marii Panny Mikołaja Przybyły? W styczniu 1595r. Przybyło gościł bowiem w Kazimierzu kardynała Jerzego Radziwiłła, który podpisał formalny akt erekcyjny kościoła. Jeśli tą rezydencją była kamienica pod św. Mikołajem, musiała mieć zapewne znacznie skromniejszy wygląd, ponieważ jej budowa zakończyła się dopiero w 1615r.
Mocne słowa na temat dębu i spichlerza
Nauczyciele nie poprzestali tylko na zwiedzeniu rynku. Wybrali się znacznie dalej – do dębu króla Kazimierza.
-Wyruszyliśmy drogą kolo klasztoru do dębu. Widok tego starca, napełnił nas głębokiemi myślami i pokrył czoła nasze zadumą. Wyraźnie czułem ból w duszy, widząc ranę na ciele zgrzybiałego olbrzyma, zadaną mu przed kilkunastu zaledwie latami ręką ciemnego syna tej ziemicy – pisał Benendo.
Ciekawe, co napisałby teraz, gdy dąb króla Kazimierza rażony piorunem został wyrwany z korzeniami jako zagrażający bezpieczeństwu użytkowników drogi. Właściciel terenu obiecał, że zgodnie z zaleceniami konserwatora posadzi nowy dąb w miejscu historycznych drzew. Tylko kiedy to nastąpi?
Uczestnicy kursów zwiedzili też kamieniołomy i przyglądali się kazimierskim spichlerzom.
-Powoli gromadkami powracaliśmy do miasteczka drogą wzdłuż Wisły, oglądając słynne spichrze kazimierzowskie. Naraz spostrzegliśmy zbyt dziwne zjawisko, symbol pasożytnictwa: w jednym ze spichrzy, pozbawionym dachu rozsiadł się domek i inne zabudowania gospodarskie. Wysokie ściany tej historycznej budowli służą za płot. To zjawisko chyba nie wystawia społeczeństwu росhlebnego świadectwa – pisał Benendo.
Czy chodzi tu o ruiny spichlerza na końcu ulicy Krakowskiej wewnątrz którego znajdowało się mieszkanie spalone w 1976r.?
Löss, wąwozy i śliwki
Wycieczka była też okazją do spotkania się w miejscowymi nauczycielami.
-W Kazimierzu odpoczęliśmy i posililiśmy się w szkole, doznając życzliwości i prawdziwie koleżeńskiego przyjęcia ze strony kierownika kol. Dziubanowskiego – pisał Benendo.
Nauczyciele geografii zwracali uwagę na „moc bardzo charakterystycznych wąwozów, posiadających nieraz kilkanaście rozgałęzień, powstałych wskutek erozji wstecznej” – uformowanych w warstwie „lössu”. A także na sady jabłoniowe i śliwkowe, „których owoce spławiają tutejsi mieszkańcy częściowo po Wiśle do Warszawy”.
Z kazimierskiej teki Adama Konasa
Mogliśmy o tym napisać dzięki pasji poszukiwawczej Pana Adama Konasa z Parchatki, który tak pisze o sobie:
-Urodziłem się i mieszkam w Parchatce, położonej w pobliżu Kazimierza Dolnego i Puław. W 2014 r. ukończyłem studia magisterskie na Wydziale Prawa i Administracji UMCS w Lublinie. Odkąd pamiętam interesuję się historią. Moje zainteresowania koncentrują się wokół problematyki dziejów Powiśla puławskiego ze szczególnym uwzględnieniem historii Parchatki i ogrodu krajobrazowego założonego w Parchatce na przełomie XVIII i XIX wieku przez księżną Izabelę Czartoryską. W 1972 r. moi wujowie w jednym z wąwozów odnaleźli i wykopali piaskowiec z napisem ,,Mężnym Polakom”, który obecnie znajduje się w Muzeum Książąt Czartoryskich w Puławach. Ja, kontynuując tradycje rodzinne, interesuję się historią ogrodu krajobrazowego w Parchatce i gromadzę materiały z tym związane. Staram się przywracać pamięć o historii tego niezwykłego miejsca położonego w pięknej krainie lessowych wąwozów.

Czytaj także:
Kazimierskie opowieści: historia pewnej studni>>>
List otwarty w sprawie dębu>>>
Kup pan hotel>>>
Baszta w Kazimierzu Dolnym>>>
A więc wojna! – 85 lat temu>>>
W oczekiwaniu na festiwal>>>




