Za nimi prawie 3 tysiące kilometrów. Uczestnicy 12. Wołyńskiego Rajdu Motocyklowego zorganizowanego w 81. rocznicę Rzezi Wołyńskiej powrócili do Polski.
Rajd do Odessy
Tegoroczny 12. Wołyński Rajd Motocyklowy organizowany przez Stowarzyszenie o tej samej nazwie był szczególny. Motocyklistom mimo wojny udało się w końcu dotrzeć do Odessy. Odwiedzili tam zaprzyjaźnionego ze stowarzyszeniem księdza Władysława, który organizuje pomoc żołnierzom ukraińskim walczącym na froncie.
-Byliśmy na Ukrainie w czasie wojny wielokrotnie, ale dopiero tu naprawdę ją widać. Alarmy, wyłączenia prądu, działania obrony przeciwlotniczej – mówi Maciej Śliwczyński. – Ale mimo to życie toczy się tam w miarę normalnie: czynne są restauracje, delfinarium, po katakumbach oprowadzane są wycieczki…
Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej
Jednak najważniejsza dla motocyklistów z Wołyńskiego Rajdu Motocyklowego była wyprawa po szlakach zapomnianych polskich wiosek, których mieszkańców wymordowano w czasie Rzezi Wołyńskiej w latach 1943 – 44.
-Oddaliśmy hołd ofiarom Rzezi Wołyńskiej, docierając m.in. do Zielonego Dębu, Kiryłówki, Ihrowicy i Podkamienia – mówi Henryk Kozak prezes stowarzyszenia Wołyński Rajd Motocyklowy i komandor rajdu. – W Hurbach, gdzie zamordowanych zostało około 250 osób, nie znaleźliśmy żadnego znaku upamiętnienia. Berezowica Mała wycisnęła łzy, kiedy czytaliśmy na tablicy nazwiska ofiar, wśród których były niemowlęta, dzieci i starcy.
Uroczystości w Sielcu
W tym roku przypada 81. rocznica rzezi, a większość pomordowanych wciąż nie doczekała się godnego pochówku. W tym roku dopiero zakończyli swoją żałobę krewni rodzin Krajewskich, Zommerów i Markiewiczów z miejscowości Sielec.
-Miejscowi chcieli pochować ich na cmentarzu, ale upowcy nie pozwolili. Powiedzieli, że mogą złożyć zwłoki tylko w dole po piasku położonym wówczas za cmentarzem. Z niego ludzie brali piasek, żeby sypać na nagrobki. Z czasem cmentarz rozrósł się i pochówek znalazł się w środku cmentarza. Miejscowi wiedzieli, że tam jest mogiła, więc omijali to miejsce, nie chowali tam zmarłych» – powiedział dr Leon Popek z Instytutu Pamięci Narodowej dla Monitora Wołyńskiego.
Pamięć o Krajewskich, Zommerach i Markiewiczach przetrwała dzięki rodzinom pomordowanych, które od lat starały się o godny pochówek swoich krewnych. Pamiętają również mieszkańcy Sielca.
13 lipca na zbiorowym grobie 17 osób z tych rodzin poświęcono pomnik. Była to centralna część uroczystości, które odbywają się rokrocznie na Wołyniu w okolicy 11 lipca – Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. W Słupcu uczestniczyli w nich księża katoliccy i prawosławni, mieszkańcy, krewni zamordowanych, a także pracownicy Ambasady RP w Kijowie, polskiego Instytutu Pamięci Narodowej, Konsulatu Generalnego RP w Łucku, przedstawiciele polskich organizacji działających na Wołyniu oraz organizacji kresowych z Polski, w tym uczestnicy 12. Wołyńskiego Rajdu Motocyklowego.
-Dla Nas przygoda i plany… Dla Nich nadzieja, że pamięć o Nich przetrwa… – mówi Artur Ćwirek Dublowski ze Stowarzyszenia Wołyński Rajd Motocyklowy. – Pamięć o Nich musi żyć…
Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary…
I właśnie dla podtrzymywania tej pamięci regularnie od 12 lat jeżdżą na rajdy członkowie i sympatycy Stowarzyszenia Wołyński Rajd Motocyklowy. Ich trasy przebiegają bocznymi drogami, bo tylko takie prowadzą do dawnych polskich wsi, o których dziś świadczą czasem krzyże, puste chałupy, drzewa owocowe w polu, a najczęściej… nic. Bo w tych miejscach – dziś opuszczonych i zupełnie zapomnianych – najczęściej hula wiatr w pustym polu czy lesie…
-Byliśmy chyba w Zielonym Dębie. Nie wszyscy tam dojechali, bo droga prowadziła fatalna. Stała tam opuszczona, stara polska chałupa, a obok niej – grób trzech rodzin. Wokoło wieś, zieleń. Nigdy byśmy tam nie trafili, gdyby nam ktoś o tym nie powiedział, ktoś nie pokazał drogi – opowiada Katarzyna Gałecka uczestniczka Wołyńskiego Rajdu Motocyklowego. – Mogliśmy tam dotrzeć dzięki tym Ukraińcom, którzy jeszcze pamiętają i Henrykowi Kozakowi, który takie informacje zbiera i przekazuje…
To niejedyne takie zapomniane miejsce na Wołyniu, gdzie była wieś, a teraz nie ma.
-Podczas tej edycji rajdu dotarliśmy w końcu do Kiryłówki, gdzie wybieraliśmy się od dawna. Żeby dotrzeć do miejsca, gdzie zamordowano 22 Polaków trzeba było jechać 8 kilometrów szutrową drogą przez las, a potem iść pieszo – mówi komandor rajdu Henryk Kozak.
-W zaroślach znaleźliśmy metalowy krzyż z niewielką tabliczką upamiętniającą tę zbrodnię. Obok w trawie leżał jego wiekowy poprzednik – drewniany, mocno porośnięty mchem – mówi Artur Ćwirek Dublowski. – Gdyby nie zaprzyjaźnieni Ukraińcy, nigdy byśmy tam nie trafili…
Podtrzymanie pamięci – ważne zadanie. Stąd też działania stowarzyszenia skierowane do młodych zarówno w kraju, jak i po stronie ukraińskiej.
-Nasze pokolenie tego nie załatwi – mówi Dublowski. – Musimy szukać młodych sił, bo przed nami wiele pracy.
Jesienią
Motocykliści z WRM-u są już w domu. I już snują plany na kolejne wyjazdy podtrzymujące pamięć o Polakach na Wołyniu. Jesienią planują porządkowanie miejsc pamięci związanych z 85. rocznicą agresji sowieckiej na Polskę.
Stowarzyszenie Wołyński Rajd Motocyklowy zrzesza motocyklistów z całej Polski. Ma siedzibę w Kazimierzu Dolnym.
Czytaj także:
WRM wystartował po raz 11.>>>
Non omnis moriar>>>