Po raz szósty Kazimierz powędrował w teren Międzypokoleniową Sztafetą Turystyczną. Tym razem celem okazał się słynny zamek Esterki w Bochotnicy.
Kilkadziesiąt osób zebrało się przed siedzibą kazimierskiego PTTK, by wziąć udział w sobotniej wycieczce zorganizowanej w ramach VIII Międzypokoleniowej Sztafety Turystycznej.
Turystyka odbudowuje więzi
-W tej edycji chcielibyśmy, aby organizatorzy położyli większy nacisk na pokazanie możliwości, jakie turystyka i krajoznawstwo dają w odbudowie rozluźnionych lub zerwanych więzi społecznych – prezes Koła PTTK w Kazimierzu Dolnym Marcin Pisula odczytał pismo zarządu Głównego PTTK.
Jednocześnie zadeklarował pocovidowe wzmożenie aktywności członków kazimierskiego Koła PTTK.
-Po tym trudnym okresie, kiedy byliśmy zamknięci w domach, będziemy działać jeszcze bardziej aktywnie, o ile – odpukać – nie będzie kolejnych obostrzeń. Będzie więcej wyjść, więcej wyjazdów, na które już teraz serdecznie zapraszam – mówił Marcin Pisula.
Górami do Bochotnicy
Zebrani trasą przez Góry dotarli do zamku Esterki z pięknym widokiem na Bochotnicę. Kilkukilometrowy szlak nie stanowił problemu ani dla małych dzieci, których nie brakowało w grupie, ani dla seniorów.
-Lubię chodzić. Od lat regularnie chodzę po okolicy, po wąwozach z grupką znajomych. Sprawia nam to dużą przyjemność. mimo, że mieszkamy w Kazimierzu wciąż odkrywamy w nim coś nowego. Wciąż nas zachwycają jego okolice – mówi Izabela Janik, kazimierzanka, której podczas wędrówek towarzyszą też czasem córka i wnuk.
W kazimierskiej sztafecie uczestniczyli także przedstawiciele Wojskowego Koła PTTK Wagant z Trzebiatowa. Międzypokoleniowa Sztafeta Turystyczna jest dla nich od kilku lat obowiązkowym punktem w czasie corocznej wycieczki po Lubelszczyźnie. Wracają tu co roku z tęsknoty za regionalnymi smakami i ludźmi.
-Z Lubelszczyzny jako co roku przywieziemy do domu kaszę gryczaną ze Szczebrzeszyna, mąkę z Zamościa, a z Kazimierza pigwę, dereń na nalewkę oraz fasolę i śliwki do świątecznej kapusty. I maliny, które dzisiaj wypatrzyliśmy na trasie. Mamy nadzieję, że jutro zastaniemy gospodarza na plantacji i uda nam się je kupić. To są takie smaki, za którymi później tęsknimy zimą – mówi Maja Popielska i Marcin Romańczuk z Trzebiatowa. – Jesteśmy tu co roku także z sentymentu do ludzi. Tu jest taka radość, otwartość.Tu ludzie żyją wolniej, spokojniej. Śmiejemy się, że tak naprawdę jesteśmy tu jedną nogą bardziej niż w domu.
Spacer zakończyło wspólne ognisko na przystani Towarzystwa Wiślanego.