W piątek wieczorem kazimierski Rynek był pełen ludzi. Miłośnicy muzyki czekali na koncerty klezmerów, a przede wszystkim na skrzypka. Skrzypka na dachu. Chodząc między amatorami muzyki słychać było szepty – Który to dach? – Jak myślisz, gdzie pojawi się skrzypek?
Który to dach?
W końcu na scenie festiwalowej pojawił się dyrektor Kazimierskiego Ośrodka Kultury, Promocji i Turystyki, Maks Skrzeczkowski i odkrył przed oczekującymi tajemnicę.
Skrzypek pojawił się między dachami drewnianych domów południowej (południowo-wschodniej) pierzei Rynku. Publiczność festiwalowa musiała zmienić nieco swoje miejsca, aby mieć dobry widok na dachy częściowo zasłonięte przez scenę.
I zaczął się recital. Maksymilian Wosk zagrał standardy z musicalu „Skrzypek na dachu”. Nostalgicznie, klimatycznie, muzyka wciągnęła wszystkimi. Skrzypkowi towarzyszył lubiany w Kazimierzu zespól Street Whispers.
Maksymilian Wosk, zabezpieczony liną strażacką, zaczarował kazimierski Rynek, zaczarował festiwalową publiczność. Na chwilę znaleźliśmy się i w sztetlu Kuzmir i w Anatewce i na scenie musicalowej.
Znaki na niebie i ziemi
Skrzypek na dachu to nie był dobry znak w kulturze żydowskiej. Zwiastował trudny czas, nieszczęścia i niepowodzenia. Tak jest w musicalowej historii Tewje Mleczarza.
Ale Kazimierz to nie Anatewka. Dla Miasteczka i publiczności festiwalowej grający na dachu skrzypek to nostalgiczny powrót do przeszłości. To tęsknota za minionym światem, światem sztetli i wędrownych muzyków. No i niewątpliwie to znak, że Festiwal Klezmerski rozwija się, ewoluuje i ściąga tłumy na Rynek.
Maksymilian Wosk skradł show, ale nie możemy zapomnieć, że cały wieczór obfitował w doskonałe koncerty. Cudownie zagrali Street Whispers, Accorinet Klezmer Band i Berberys.
Czytaj także:
Festiwal klezmerski po raz trzeci>>>