Moje ciało na kazimierskiej plaży

Niedawno na rynku muzycznym pojawił się teledysk lubelskiej grupy B6 „Moje ciało”. W tle Kazimierz. To zapowiedź płyty, która ukaże się jesienią.

Niedawno na rynku muzycznym pojawił się teledysk lubelskiej grupy B6 „Moje ciało”. W tle Kazimierz. To zapowiedź płyty, która ukaże się jesienią.

B6. Pierwsze skojarzenie: witamina. I rzeczywiście coś musi w tym być, skoro wokalistka i frontmenka zespołu jest z wykształcenia farmaceutką.

Witamina B6 to serotonina i dopamina, które dają nam szczęście w organizmie, a my jako zespół chcemy się naszą muzyką dzielić i dawać radość – mówi wokalistka B6 Martyna Sabak w jednym z wywiadów.

Muzycy z B6

piszą o sobie, że są „czteroosobową mieszanką wybuchową z mocnym i ciepłym wokalem na froncie o ciemnym brzmieniu i soulowo -jazzowych inspiracjach”. Oprócz Martyny Sabak w skład zespołu wchodzą: Jakub Stasikowski – gitara, Arkadiusz Borzęcki – bas i Piotr Karczewski – perkusja. Istnieją od 2017 r. Zadebiutowali na Ogólnopolskim Przeglądzie “Krótkie Spięcie” w Siedlcach, gdzie zajęli 1. miejsce. Od tamtego czasu koncertują po Polsce i zdobywają nagrody na ogólnopolskich przeglądach zespołów rockowych. Na swoim koncie mają też płytę „Obecność”, która spotkała się z dobrym przyjęciem krytyki i słuchaczy. Ich singiel „Okulary” dotarł do 1. miejsca listy przebojów Radia Lublin.

Moje ciało

Teraz B6 pracuje nad nową płytą. Teledysk do jednego z utworów nagrywano tego lata w Kazimierzu nad Wisłą.

O pracy nad jego produkcją rozmawiamy z Martyną Sabak wokalistką B6 i reżyserem Janem Tuźnikiem, dyrektorem Teatru Klepisko na Skowieszynku, aktorem i reżyserem m.in. spektaklu „Zamek” F. Kafki wystawianego 2 lata temu na zamku w Kazimierzu.

O teledysku z reżyserem

Jest Pan reżyserem teledysku „Moje ciało” lubelskiej grupy B6. Czy łatwo pracuje się na planie filmowym w kazimierskim plenerze w grupą muzyczną?

Jan Tuźnik –
Zacząłem w tym roku reżyserować teledyski i to jest mój drugi teledysk. To inna specyfika pracy niż w teatrze. Dla mnie jako reżysera teatralnego było to wyzwanie, dlatego się na to zdecydowałem: nowy impuls, odświeżająca sprawa. I chyba nie ma się czego wstydzić.

Pod teledyskiem są pozytywne komentarze. Jeden z internautów pisze: Fajny pomysł na wideo. Niby jedno ujęcie, ale z rozmachem i profesjonalnie. Gratuluję.
To Pan podobno zasugerował grupie B6 plener w Kazimierzu. Dlaczego wybrał Pan wyspę wiślaną?

Z archiwum grupy B6

Jan Tuźnik – Przede wszystkim jest tam pięknie. Po drugie przy mastershocie potrzebowaliśmy miejsca, gdzie by nam przez dłuższy czas nikt nie przeszkadzał. Zdjęcia trwały od 13. do 21. w słońcu. Nie było grama cienia. Gdy obracaliśmy się z kamerą, nic nam nie wchodziło w kadr z majaczącym gdzieś w oddali Kazimierzem. To miejsce – ja, chłopak, który się w Kazimierzu wychował – wybrałem więc także z przyczyn technicznych.

Ile trzeba było prób, by tak idealnie zgrać tekst piosenki z ujęciami (np. sceny z mlekiem zawsze idealnie pokrywają się z metaforami o charakterze kulinarnym) i rytmem utworu?

Jan Tuźnik –
Było sporo ambarasu z przenoszeniem scenografii, stołów, krzeseł najpierw w jedną, potem w drugą stronę, bo na wyspę trzeba było przejść po kolana, a czasami i po uda w wodzie. Po kilku godzinach prób – koncepcję mieliśmy gotową, natomiast na miejscu trzeba ją było lekko zmodyfikować – zaczęliśmy próby rejestrowane. Wystarczyło 7 – 8 prób. Warto podkreślić, że przy mastershocie – gdzie każdy najmniejszy błąd kasuje całość – potrzebne było pełne skupienie do realizacji całego 3,5 minutowego ujęcia. Z ciekawostek powiem, że gdy się przyjrzymy linii horyzontu na teledysku, to zobaczymy zachodzące słońce. My celowaliśmy, żeby złapać w mastershocie tzw. golden hour i właśnie 5 – 10 minut przed zachodem słońca, kiedy jest przepiękne miękkie światło – mam nadzieję, że w teledysku to widać – nam się to udało. Dwie minuty po ostatnim ujęciu, gdy Martyna rzuca się do wody, zaszło słońce.

Z archiwum grupy B6


Co teraz dzieje w Teatrze Klepisko? Jakie są plany na przyszłość?

Jan Tuźnik –
Pandemia dotknęła nas wszystkich, a artystów szczególnie. Teatr Klepisko nie jest teatrem instytucjonalnym, który po odmrożeniu od razu mógłby podjąć pracę. Nie mamy takich możliwości. Natomiast 4 – 5 września, czyli za niecały miesiąc na wirydarzu Centrum Kultury w Lublinie będziemy grali „Zamek” Kafki. W trochę w innej odsłonie niż w Kazimierzu na zamku we wrześniu 19r. Obsada aktorska jest ta sama, natomiast chór jest inny, złożony z doskonałych wokalistów. Będzie sporo zmian, koncepcyjnych również. A do Teatru Klepisko – o ile pandemia nie przeszkodzi – zapraszamy w następnym sezonie.

O muzyce na Wiśle z wokalistką B6

Do Kazimierza przyjechaliście na realizację teledysku „Moje Ciało”. To był dobry wybór?

Martyna Sabak –
To był bardzo dobry wybór. Reżyser Jan Tuźnik, którego zaprosiliśmy do współpracy, zaproponował nam dwie wersje klipu: opcję z cięciami w Lublinie i mastershot – opcję bez cięć w Kazimierzu. Przyznam się, że nie wyobrażałam sobie tego do końca, ale od razu powiedziałam: tak, jedźmy tam! Było nam trudno znaleźć miejsce bezludne z wodą, więc Kazimierz okazał się strzałem w dziesiątkę. Nikt nam nie przeszkadzał. Wprawdzie była chwila przeprawy z całym wyposażeniem, aby dojść na miejsce planu, ale jesteśmy zadowoleni z wyboru.

Kazimierz dla wielu kojarzy się z miejscem odpoczynku. Dla Was było to miejsce intensywnej pracy. Spędziliście na wiślanej wyspie – jak mówiliście w jednym z wywiadów – 8 godzin w upale! Czy można w tej sytuacji jeszcze lubić to miejsce?

Martyna Sabak –
To była przede wszystkim dla nas fajna zabawa. Ja zajmując się działalnością artystyczną w swoim życiu jestem głodna takich okoliczności. Na planie cały czas byłam zajęta pracą i upał nie wydawał się tak dotkliwy. Rzeczywiście był odczuwalny, ale była misja, był cel. Było powtarzanie kroków przez ekipę, potem próby z kamerą. Mimo tych trudnych warunków to było fajne, bo byliśmy zespołem. Wszystkim się chciało. Mimo tego, że był upał, ludzie byli w garniturach, nie było ani jednej osoby, która by narzekała. A byli to ludzie, których zaprosiliśmy do współpracy na zasadzie wolontariatu. To był ich dobrowolny udział w naszym klipie. To było dla nas bardzo motywujące. Na pewno będę wracać myślami do tego miejsca, a jak będę w Kazimierzu, to też z chęcią tam zajrzę.

Z archiwum grupy B6

Internauci piszą o Waszym teledysku: „fajny pomysł na video – niby jedno ujęcie, ale z rozmachem i profesjonalnie!” Czy łatwo było pracować przy ujęciu mastershot – bez cięć montażowych, zwłaszcza że w teledysku występuje tyle nieznanych Wam dotąd wolontariuszy? Co było dla Was najtrudniejsze podczas zdjęć?

Martyna Sabak –
Wcześniej mieliśmy obmyślany każdy szczegół, przygotowaną scenografię. Na planie mieliśmy kanapki w lodówce. Każdy miał wodę. Staraliśmy się zadbać o każdy szczegół, nie tylko o to, co jest widoczne na planie. Spokój w głowie był od samego wejścia. Ja tylko się obawiałam o swoje miejsce w tym klipie. Wprawdzie doświadczenie teatralne posiadam, bo działam także aktorsko, ale mastershota wcześniej nie nagrywałam, więc się trochę obawiałam, jak sprawdzę się przed kamerą. Dla mnie osobiście było to wyzwanie, ale takie, z którym chcę się zmierzyć. Była nutka niepewności, ale tylko do momentu pojawienia się na planie. Gdy przeszliśmy pod okiem Janka i Mikołaja z kamerą pierwsze wstępne kółko, już wiedziałam, że będzie ok. I jeszcze jedna obawa: czy zdążymy złapać mastershota przed zachodem słońca…To jest to, co nas mogło najbardziej blokować. Ale zdążyliśmy.

Wyspę na Wiśle wykorzystaliście – wydaje się maksymalnie – na teledysku są i widoki na Kazimierz, i plaża, i woda. Teledysk kończy scena lotu do wody w wykonaniu Martyny Sabak. To był pomysł reżysera czy potrzeba chwili?

Martyna Sabak –
To był taki plan. Miał pokazać to, jak często potrafimy się zasiedzieć w schematach swojego życia. Z własnej decyzji. Stąd schemat koła. W pewnym momencie przed moim wejściem do pracy – drugie ujęcie z pieczątkami – pojawia się u mnie zmieszanie, które pokazuje, że nie do końca jestem pewna, czy chcę dokonać zmiany. Ale trzeci raz już do tej pracy nie wchodzę. Łamię schemat. Wszyscy obok mnie w garniturach tworzą formację, z której ja się wyłamuję. Rzucenie się do wody miało pokazać tę wolność, a przyroda dokoła, która budzi pozytywne emocje – że jest to krok do przodu w dobrym kierunku. Ciekawostką jest, że przed ostatnim ujęciem przebierałam się z garnituru w ciągu 15 – 20 sekund. To było niesamowite wyzwanie, żeby zdążyć w czasie trwania piosenki. Udało się.

Z archiwum grupy B6

Jakie są plany muzyczne zespołu? W Pani wywiadach przewija się temat nowej płyty. Czy znajdzie się na niej „kazimierski” utwór „Moje ciało”?

Martyna Sabak –
„Moje ciało” to drugi singiel promujący naszą płytkę, która pojawi się jesienią tego roku. Zespół od ponad roku pracuje w podziemiach nad materiałem. Mamy już na swoim koncie EPkę, krótki album. Od jej wydania minęło już dwa lata. Nowa płyta będzie jej rozwinięciem, rozszerzeniem. Jesteśmy na pewno bogatsi o pewne doświadczenia, zarówno życiowe, jak i muzyczne, co będzie słychać na tej płycie. Zaczęliśmy od promocji utworem „Tysiące”, który jest połączeniem rocka z elektroniką i popu. Utworem „Moje ciało” wprowadzamy na front muzykę popularną, bo także i ona pojawi się na naszej płycie. Będzie na niej 11 utworów, w tym oczywiście „Moje ciało”.

Niedawno koncertowaliście Państwo niedaleko Kazimierza w Zaborzu. Kiedy pojawicie się w Miasteczku?

Martyna Sabak –
Byliśmy na imprezie otwierającej agroturystykę w Zaborzu. Byłoby bardzo fajnie wystąpić w Kazimierzu, czekamy na propozycje. Wydajemy płyty, teledyski – chodzi nam o to, by móc grać koncerty, bo to jest dla nas najważniejsze.

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *