Literacki Kazimierz: Z ametystem w tle

Wątki kazimierskie pojawiają się w jednej z ostatnich powieści Anny Boleckiej "Medalion z ametystem", której akcja toczy się u schyłku XIX w. Zajrzyjmy do środka.

Kazimierz nierzadko pojawia się na kartach literatury. Czasem epizodycznie, a czasem – jak w ostatniej książce Mai Wolny „Klątwa” – jako główne miejsce wydarzeń. Kazimierskie wspomnienia z przeszłości są obecne także w powieściach Anny Boleckiej, której książka „Biały kamień” uznawana jest za jedną z najważniejszych powieści lat 90. Obraz Miasteczka pojawia się w jednej z jej ostatnich powieści „Medalion z ametystem”, której akcja toczy się na przełomie XIX i XX w. Zajrzyjmy do środka.

„Kazimierz tamtych lat miał urok starych dzielnic jakiejś orientalnej krainy. Drewniane domki tłoczyły się jedne na drugich, kamienne uliczki biegły w górę i w dół, w ruinach dawnych domostw pasły się kozy. W sobotnie wieczory w oknach ustawiano świece, które rozświetlały mrok słabymi płomykami. Nocą pachniało pieczonym w kamiennych piecach chlebem. Wiosną powietrze pełne było woni kwitnących drzew owocowych, jesienią roznosił się zapach wędzonych w dymie śliwek i suszonych pod dachem ziół. Z pobliskiej fary dobiegał śpiew. Jasne głosy zakonnic niosły się wąskimi uliczkami i nikły w zaułkach”.

Taki Kazimierz – łączący światy chrześcijański i żydowski ulokowane nad Wisłą wśród wzgórz – zachowała w pamięci Katarzyna, główna bohaterka powieści Anny Boleckiej „Medalion z ametystem”. Bywała tu niegdyś z mężem i była szczęśliwa. Dlatego podczas pobytu w pobliskim uzdrowisku właśnie tu zaprasza swoich znajomych. Podczas letniej wycieczki towarzystwo przemierza szlaki znane dobrze dzisiejszym turystom: na zamek, basztę, Górę Trzech Krzyży, nad Wisłę.

Miasteczko u Boleckiej to miejsce miłości. Katarzyna leczy tu rany po nieudanym związku, próbując odnaleźć szczęście u boku innego mężczyzny. Tu miłość swojego życia znajduje jej córka Mery. To także miejsce wyciszenia, intymnych spotkań z Aniołami. Ale i miejsce artystów, natchnień twórczych – i dla malarzy, i dla poetów, do jakich należy wybranek Mery, Ziemowit.

O kazimierskich ścieżkach bohaterów powieści „Medalion z ametystem” rozmawiamy z autorką Anną Bolecką


Pani książka „Medalion z ametystem” rozgrywa się w Warszawie. Sytuacja materialna bohaterek nie pozwala im na dalekie podróże do zagranicznych kurortów. Zamiast tego bohaterki kilkakrotnie wyjeżdżają do Nałęczowa, a przy tej okazji do Kazimierza. Dlaczego wybrała Pani ten kierunek dla letnich podróży swoich bohaterek?

Anna Bolecka – Bohaterowie powieści mają wiele wspólnego z moimi krewnymi. Główna postać, Katarzyna, to moja prababka, o której początkowo właściwie nic nie wiedziałam. Dopiero pomysł napisania tej książki sprawił, że zaczęłam szukać o niej informacji. Jej córki, Mery i Janka, moje przyszłe babki, to osoby, które znałam osobiście. Z zapartym tchem słuchałam ich opowieści o młodości spędzonej w Warszawie sprzed pierwszej wojny światowej i o wakacyjnych wyjazdach do Nałęczowa. Zresztą wiadomo, że był to znany warszawiankom kurort, gdzie zapobiegliwe matki wypatrywały mężów dla swoich córek. A pewna wycieczka do Kazimierza zaowocowała romantycznym spotkaniem mojej ciotecznej babki i jej przyszłego męża, młodopolskiego poety.

Czym dla Pani są przyjazdy do Kazimierza?
Anna Bolecka –
Po wielu latach przyjechałam do Kazimierza na spotkanie autorskie, ostatnie tuż przed pandemią. Nie zdążyłam przejść się uliczkami Kazimierza, ale w pamięci mam wiele obrazów z wcześniejszych pobytów. To właśnie tutaj przyjeżdżało się ze szkolnymi wycieczkami, z przyjaciółmi, z pierwszym ukochanym. Jest w tych miejscach jakaś magia, nie tylko piękny krajobraz i stare uliczki.

Znacznie więcej uwagi poświęca Pani w powieści pobliskiemu Nałęczowowi. To u Pani zupełnie inne miejsce niż Kazimierz. Tu toczy się letnie życie towarzyskie Warszawy. Tu się odpoczywa, nawiązuje znajomości, planuje mariaże. Tu spotyka się sławy literackie tamtych czasów. Czy Nałęczów to także miejsce Pani odpoczynku?
Anna Bolecka –
Moim miejscem od bardzo wielu lat jest ogród w miejscowości nad Bugiem. Tam nie tyle wypoczywam, co raczej ciężko pracuję, ale także chłonę piękno natury i szukam inspiracji do pisania. Czasem obserwacja pszczoły zbierającej nektar czy gąsienicy wędrującej wzdłuż liścia potrafi podsunąć ciekawe pomysły literackie. A w Nałęczowie byłam kilkakrotnie i za każdym razem czułam się tam jak u siebie. Coś w powietrzu, jakby delikatna mgiełka, bardzo kojąca, sprawia, że chce się tam wracać. Pewien spacer w parku zdrojowym w drobnym ciepłym deszczu wykorzystałam do opisu przeżyć bohatera mojej powieści „Kochany Franz”. Willa Podgórze spodobała mi się… na zdjęciu. I właśnie ją wybrałam jako miejsce wakacyjnego pobytu moich bohaterek w „Medalionie z ametystem”.


Pani powieść powstała w wyniku kwerendy archiwalnej – pamiętników, wspomnień, także rodzinnych. Wspomina Pani w przedmowie o pewnych listach przechowywanych w rodzinie.
Anna Bolecka –
Historia listów jest dość wyjątkowa. To listy z lat 1900-1943 pisane przez moją prababkę do córki. Nie wiedziałam nawet, że takie listy istnieją, dopóki nie zostały odnalezione w starej szafie. Przeleżały tam kilkadziesiąt lat. A trzeba pamiętać, że w Warszawie mało zachowało się takich świadectw. Większość papierów, książek, pamiątek spłonęła w powstaniu warszawskim. Tak więc był to prawdziwy skarb. Jednak odnalazłam go, gdy już większość mojej powieści została napisania. Fragmenty oryginalnych listów wykorzystałam w dalszej części historii, w „Medalionie z perłą”, która ukazała się niedawno.

Wyjątkowy jest też inny list – prawdziwy list powieściowego Józia Roniewskiego…
Anna Bolecka –
Tak, to prawdziwa historia i dotyczy mojej ciotecznej babki – jednej z bohaterek powieści – Mery. Zakochał się w niej pewien młodzieniec. Oświadczył się, ale ona już przyjęła oświadczyny swojego przyszłego męża. On z rozpaczy z powodu zawiedzionej miłości zastrzelił się. Moja cioteczna babka do końca życia miała poczucie winy. Uważała, że to zniszczyło w pewnym sensie jej życie i życie jej męża. Kilka lat przed śmiercią wezwała mnie i ofiarowała mi cenną dla niej pamiątkę – pożegnalny list tego właśnie chłopca. Był tam jeszcze medalion z Matką Boską i pukiel włosów młodzieńca. Prosiła mnie, żebym tę pamiątkę przechowała. Dla mnie to była niezwykła i bardzo poruszająca historia. Mam tę pamiątkę do dziś. Karteczka zetlała ze starości. Rozpada się w rękach, bo ma już w tej chwili 120 lat… Z trudem odczytałam część słów, które tam były, i pozwoliłam sobie umieścić je w powieści. Jedną z inspiracji do napisania „Medalionu z ametystem” była chęć opisania losu tego chłopca i przyczyn, dla których popełnił
samobójstwo.

W powieści tak Pani buduje portret bohatera, jakby chciała Pani uwolnić babkę od poczucia winy…
Anna Bolecka –
Ma Pani rację. Coś w tym jest. Opisywanie żyjących niegdyś osób może być próbą łagodzenia ich minionych cierpień. Ale co do samobójstwa, to było wtedy coś w powietrzu przełomu XIX i XX wieku, kiedy nasiliła się wręcz mania samobójstw wśród młodych ludzi. Zawód miłosny, utrata wiary, atmosfera dekadencji mogły być przyczyną dramatu, a nawet tragedii, jak w wypadku Józia Roniewskiego.

Jednym z przejawów tej manii samobójstw – trochę może komicznym – jest nałęczowska historia próby samobójczej pewnego amanta, który odrzucony przez pannę próbował utopić się w stawie. „Panna zemdlała, a młodzieniec dostał kataru” – pisze Pani w książce.
Anna Bolecka –
To także autentyczna historia. Tym razem z komicznym zakończeniem.

Książka poświęcona jest trzem silnym kobietom, które musiały poradzić sobie z trudnymi sytuacjami: opuszczeniem przez męża i ojca, wojną. To kobiety, które z jednej strony pragną emancypacji i pełni praw. A z drugiej strony żadna z nich nie zdobywa konkretnego zawodu i wychowane zostają do życia „przy mężu”.
Anna Bolecka –
Taki był czas, takie obyczaje. Kobietom trudno było to zmienić. Dla prababki Katarzyny ważne były zasady, ład, harmonia. Tego się trzymała, borykając się z życiem. Jej córki, Janka i Mery, są delikatne. Mają siłę, ale jest to raczej ukryta siła wewnętrzna, która pozwala im trwać w trudnych czasach, w niełatwych sytuacjach.

Niedawno wyszła kolejna Pani książka, która przedstawia dalsze losy rodziny pani Katarzyny „Medalion z perłą”. Czy i tam pojawią się wątki kazimiersko–nałęczowskie?
Anna Bolecka –
Tak, ale już tylko jako nostalgiczne wspomnienie o minionej młodości bohaterów. Jeśli zdecyduję się opisać powojenne losy moich bohaterek, postaram się nie zapominać o Nałęczowie i Kazimierzu, tych „miejscach miłości”, jak ładnie je Pani określiła.

Był już ametyst, była perła. Jaki kamyk pojawi się w tytule trzeciej części?
Anna Bolecka –
Jakiś niewesoły, bo czasy stalinowskie i siermiężny PRL nie najlepiej mi się kojarzą.

Nad jaką powieścią teraz Pani pracuje?
Anna Bolecka –
Będzie to tym razem powieść współczesna z intrygującym wątkiem, w pewnym sensie nawet sensacyjnym. Tytuł już mam, choć nie jestem go jeszcze pewna.

Dziękuję za rozmowę.
Anna Bolecka –
Dziękuję

Z Anną Bolecką – pisarką, autorką m.in. Białego kamienia, Kochanego Franza, Uwiedzionych, laureatką Nagrody Polskiego PEN Clubu za rok 1999 – rozmawiała Anka.

Czytaj także:
Literackie szlaki: Powrót do Nałęczowa>>>
Nowa książka Mai Wolny>>>
Literacki Kazimierz: Co Jan Kochanowski robił w Kazimierzu?>>>

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *