Kazimierz to nie tylko miejsce do zwiedzania czy spacerów. To także miejsce, które stwarza idealne warunki do lektury. Skoro – jak mówią, czas tu płynie inaczej, wolniej – warto z tego skorzystać i zanurzyć się w świecie książki. Dziś polecamy kolejne opowiadanie Jana Palu „Cień”.
Jan Palu „Cień”
Kleofas nigdy nie pogodził się z decyzją matki. Odeszła. Los rozdzielił ich. Mała Ania została z mamą, on z ojcem. Tak zadecydował sąd. Postanowił sobie, że kiedyś odnajdzie Anię i mamę. I znów będą razem. Nie zasłużył z ojcem na takie życie…
Ale teraz szedł do swojego technikum, właściwie utykał. Już za kilka dni miała być w „Informatyku” studniówka, a on był ciągle bez panny na bal. Nie wiedział, jak to załatwić. Tak po ludzku mówiąc – wstydził się prosić. O Basi nawet nie marzył: piękna, elegancka, wyniosła. O Klarę już się kilku nieomal pobiło. Zanim zdecydował się do niej podejść, już była zajęta.
-Może Jola?- pomyślał.
Jola była lekko zażenowana.
-Słuchaj, Klefik. Jesteś spoko i fajny gość! Nic do ciebie nie mam, ale ja chciałabym trochę potańczyć, a ty kulejesz… Nie obraź się! – Nie obraził się.
Na chemii nie było nudno. Sorka strzeliła dowcipem.
-To jak? Kto tego użyje – cukiernik czy żołnierz?
Padło na Zosię.
Trój..nitro..to..tolotek…stosuje się w…
Kleofas zareagował szybko.
-Sorko! Zojka uczyła się tego przed lekcją i wszystko wiedziała! Trójnitrotoluen, czyli TNT to materiał wybuchowy. Cukiernik z tego nie skorzysta, ale ukraiński żołnierz jak najbardziej!
Zosia spojrzała na niego z wdzięcznością. Basia wręcz przeciwnie.
-Klefik chce być najmądrzejszy z całej wsi!
Na przerwie Zosia uśmiechnęła się do niego.
-Klefik! Jak fajnie, drogi Kleofasie, że jesteś na tym świecie! Ja nawet nie zajrzałam do tej megaciężkiej chemii. Zawsze wszystko mi się miesza! Wiem, że szukasz dziewczyny na bal, ale dziś przed lekcjami poprosił mnie Franek. Prawie błagał, więc zgodziłam się…
Klefik sapnął.
-Zojka! Nic nie szkodzi, ale gdyby co – mogę być w rezerwie?
Zosia stuknęła go lekko głową w jego muskularny tors i szepnęła.
-Jasne! Ale nie gniewasz się?
Poczuł na swym policzku jej delikatny pocałunek. Zaczerwienił się.
-Nie gniewam się i… dzięki, Zojka!
Zanim odeszła, filuternie spojrzała mu w oczy. Niemniej czuł, że łatwo nie będzie. Kulał, nie był żadną atrakcją.
-A gdybym tak poprosił którąś z trzeciej klasy?
Kumple mówili, że Natalka z 3K poszłaby chętnie na bal.
-Widzisz, ja poszłabym na bal, ale chyba rozumiesz…
Chyba niestety zrozumiał. Zapowiadało się zadanie Herkulesa!
-A może wrzucę anons w wyszukiwarkę czy na fejsie: „Kulejący chce zaprosić dziewczynę na bal. Casting otwarty! – Kleofas był niepocieszony. Chwilę dumał przy automacie z ciepłymi napojami. Na szkolnym telebimie pojawiła się fantastyczna, karaibska wyspa z palmami i piaszczystymi plażami – Dominika.
-Wolałbym dziewczynę Dominikę… też kulejącą jak ja – pomyślał. – Wezmę czekoladę z mlekiem.
Kiedyś robił taki pyszny, aromatyczny napój swojej siostrzyczce Ani. Do gorącej czekolady dodawał szczyptę cynamonu, miodu i braterskiej miłości do swej maleńkiej siostrzyczki.
Wówczas siadała mu na kolanach i prosiła:
-Poczytasz mi teraz bajkę? Najlepiej tę o leśnych zwierzątkach! Zrobisz to dla mnie? – Nigdy nie musiała go długo prosić. Tak było jeszcze parę lat temu…
Tuż przed nim wepchnęła się do kolejki elegancka Basia.
-Pozwolisz?
Rad nie rad pozwolił. Zanim odeszła, rzuciła mimochodem.
-Na twoim miejscu odpuściłabym sobie studniówkę! No, wiesz – to jest zabawa dla ludzi z klasą. Rozumiesz? To jest elitarny, topowy bal i tu niezbędna jest jakaś prezencja. Nie mówiąc już o towarzyskim obyciu!..
Kleofas zamknął usta, brak górnej jedynki w uzębieniu doskwierał mu, czasem zdarzało mu się lekko seplenić. Trzymał gorący kubek w ręku, odprowadzając wzrokiem Basię. Wszyscy chłopcy oglądali się za nią, szykowne stroje, najlepsze perfumy dodawały jej piękna, którego i tak miała w nadmiarze.
W szatni spojrzał raz jeszcze na telebim.
-Seria „Antyk dzisiaj”: Nec Hercules contra plures!
Zastanowił się.
-Nic nie pasuje lepiej do mojej sytuacji niż to zdanie! Nawet Herkules nie poradzi przeciw wielu!
Po lekcjach wracał do domu przez niewielki, przyszkolny park. Już miał skręcać do centrum, gdy za niewielkimi świerczkami po prawej stronie usłyszał podejrzany krzyk. Młoda kobieta szarpała się z
wielkim oprychem. Ten już chciał ją objąć, gdy usłyszał cichy głos.
-Puść ją!
Olbrzym głośno warknął, nie odwracając głowy.
-Słyszę, że ktoś tu chce zaraz dostać po ryju!
Kleofas wycedził powoli tylko kilka ołowianych słów.
-Więcej już cię nie poproszę…
Oprych znieruchomiał. Znał ten metaliczny głos ze swych koszmarnych snów. Wypuścił z rąk dziewczynę. –To ty, Kleofas? – napadniętą dziewczyną była… Basia, niezmiernie zaskoczona i szczęśliwa!
Oprych powoli obrócił twarz w kierunku Kleofasa. Ręce mu drżały, a na twarzy malowało się nieskrywane przerażenie.
-Cień! Ja przepraszam! Ja nic nie zrobiłem, ja tylko chciałem… Proszę! Cień! Obiecuję, że ja już nigdy…!
Klejfik pamiętał słowa mistrza Stefana.
-Za wszelką cenę unikaj walki! Nigdy nie atakuj pierwszy! Lepiej ucieknij, niż się bij! Zawsze jednak broń słabszego! Słabszego musisz bronić jak Niepodległości… Zawsze!
Basia nie rozumiała, o co chodzi.
-Ten olbrzym mierzył prawie dwa metry! Kleofas był o ponad głowę niższy! A jednak Goliat czuł
niewytłumaczalny respekt przed skromnym Dawidem.
Kleofas odezwał się najcieplej i najbardziej przyjaźnie, jak tylko mógł.
-Byłoby fajnie, gdybyś panią przeprosił! Warto w miły sposób zakończyć to spotkanie!
Po przeprosinach olbrzym pobiegł jak oparzony przed siebie. Basia patrzyła zdumiona. Kleofas oddalił się
szybkimi krokami – miał jeszcze przygotować obiad. Ojciec wracał dziś bardzo późno. Ciężko harował, by
były pieniądze. Nie przelewało im się… A jeszcze czekał go zawsze ciężki trening z jego Mistrzem Stefanem – ćwiczyli na matach w jego piwnicy.
Już miał przechodzić na zielonym świetle przez jezdnię, gdy usłyszał z tyłu cichy, proszący głos Basi.
-Ja mogłabym… ja chciałabym pójść z tobą na studniówkę, jeśli ty tylko tego chcesz… A ty jesteś Kleofas czy… Cień?
Klefik uśmiechnął się.
-Słuchaj, Basiu! Miałem niedawno telefon – młoda sąsiadka pójdzie ze mną na bal. Dziękuję ci – kłamał
szybko i sprawnie.
Gdy był już przed domem, dostał esemesa od informatycznego guru Julka.
-Chyba wiem, jak namierzyć twoją mamę i siostrę. Masz czas w weekend?
Są w życiu miłe chwile, są też momenty szczęścia, czasem trafia się szczęście największe z możliwych! Takie było właśnie teraz.
-O Boże! Chcę tego! Pomożesz mi?
Opadł z sił i przyklęknął na chodniku. Starsza pani zapytała:
-Wszystko z tobą w porządku, chłopcze?
-Jak najbardziej! – Klefik wstał i pobiegł do domu.
Wiedział, że tata lubi tradycyjne danie. Za godzinę czekały na niego pyszne ziemniaczki ze skwarkami i cebulką, dwa schabowe i sałatka pełna kolorowych marchewek, pietruszek, selerów i porów.
-Na deser zaserwuję gęsty, małopolski napój czereśniowy, czyli „pamułkę” z kawałkiem szkolnego
sernika – Kleofas uśmiechnął się do starego zdjęcia sprzed wielu, wielu lat, które zawsze nosił w kieszeni na sercu. Wtedy byli we czwórkę.
Autor: Jan Palu
Czytaj także:
Lektura na Dzień Dziecka>>>
Lektura na weekend: Wierzba>>>
Lektura na weekend: Deplima>>>
Wiedział, że mu nie odpuszczą>>>