Krwawe widma w Celejowie

O pałacu w Celejowie krążą przerażające opowieści. Prawda to czy zmyślenie? Zajrzyjmy do przedwojennej prasy.

Z Piekielnego Dołu

W przypałacowym parku w Celejowie od ponad stu lat tkwi ogromny głaz. Jako uzupełnienie aranżacji tego miejsca w stylu angielskim dołączył w 1894r. do grona istniejących tu wtedy mostków, altanek, wiekowych drzew i alejek. Żeby go tu postawić, użyto siły 14 wołów 24 koni i 50 ludzi. Informuje o tym napis na kamieniu. Odnotowano na nim także nazwisko dziedzica, któremu zamarzyło się, by ten głaz przetransportować tu aż z Piekielnego Dołu znajdującego się w dobrach nieodległej Bochotnicy.

Kamień zdobi inskrypcja.
– Służę za przykład niepewności rzeczy losów ludzkich. Niechaj będzie pochwalone imię Boskie na wieki.

Zestawienie w jednym miejscu słów Bóg i Piekło kojarzy się z odwieczną walką dobra i zła, zwłaszcza że jak wieść gminna niesie, działy się tutaj…

…rzeczy przerażające.

Przedwojenna prasa lubelska pisała o tym, że poprzedni właściciel Celejowa odznaczał się anormalnie wybujałym temperamentem i skłonnością do wpadania w szał nawet z błahej przyczyny. Gdy się zezłościł, bywał nieobliczalny. Śmierć z jego ręki poniosło wiele osób.

-W 1875 roku zastrzelił klucznicę a następnie ogrodnika, który czynił mu wyrzuty, że zniewolił jego córkę. W 1880 roku zastrzelił w lesie dwie kobiety, które stanęły w obronie napadniętej przez Klemensowskiego młodej dziewczyny. Z kolei zastrzelona została we dworze bona sprowadzona z Warszawy. Ofiarą krwawego szaleńca padł następnie lokaj oraz dwoje nielegalnych dzieci, które własnoręcznie utopił. Ponadto zginęło kilkanaście osób, które służba zgładziła z polecenia swego zdziczałego pana – czytamy w przedwojennym artykule „Expressu Lubelskiego i Wołyńskiego”.

Dziedzic nie poniósł jednak z tego tytułu żadnej odpowiedzialności. Podobno pomogły mu w tym ” wielkie na dworze carskim stosunki”. Pozostawił po sobie jednak – jak podaje lubelski dziennik „kilkaset nielegalnych dzieci oraz ponurą legendę opowiadaną do dziś dnia przez okoliczną ludność”.

We dworze straszyło

Nic więc dziwnego, że we dworze straszyło. Miejscem szczególnym była biegnąca w dół ku Bystrej aleja wysadzana krzewami bzu tureckiego. Niejeden widział, jak przy księżycu biegł tędy od zabudowań gospodarskich ogromny czarny pies, grzechocząc ciężkim łańcuchem. Takiej bestii tutaj za dnia ne widywano. W Celejowie owszem psy strzegące zabudowań były, ale nie takie. Gdy tylko dawał się słyszeć chrzęst łańcucha, wiadomo było, że zaraz pojawi się czarny warczący olbrzym. Lepiej było zawczasu zejść mu z drogi. Czyja to dusza pokutowała w takiej postaci? Można się było tylko domyślać…

Czy moc Piekielnego Dołu, skąd przewieziono celejowski głaz, miała przegonić z Celejowa złe moce, czy jeszcze bardziej je wzmocnić? Na pewno nazwa ta wykuta w kamieniu dodawała gotyckości temu miejscu. Zło jednak nie odeszło. Swoim pazurem dotknęło i następnego dziedzica celejowskich dóbr. Mówiono, że w dzieciństwie był on świadkiem jakiejś strasznej zbrodni. Widział podobno, jak nocą wyjeżdżała z majątku platforma wyładowana ciałami, które następnie wrzucono do Wisły. Czy były to wspomniane przez „Express…” ciała zamordowanych tu osób, które „służba zgładziła z polecenia swego zdziczałego pana”? Nie wiadomo. Dość, że młody dziedzic zmagał się z tą traumą przez całe życie. Czy to było powodem, że postrzelił śmiertelnie medyka, który próbował mu pomóc? Aby zatuszować tę sprawę, pan na Celejowie ożenił się z dziewczyną ze wsi, która była jedynym świadkiem tego zdarzenia.

Pan ożenił się ze świniarką

– gadano w okolicy, chociaż i tak powszechnie wiedziano o romansie dziedzica z tą dziewczyną. Z tego związku urodziła się trójka dzieci. Dwóch chłopców przyszło na świat jeszcze przed ślubem i wychowywali się poza dworem. Dziewczynka natomiast – jako urodzona „z prawego łoża” – mieszkała w pałacu. Pan jednak dbał o wszystkie swoje dzieci. Do chłopców zatrudnił niańki i niczego im nie brakowało. A panienka rosła i piękniała pod okiem matki.

Wkrótce w niejasnych okolicznościach zmarł jeden z synów. W okolicy plotkowano, że został zamordowany. Że dziedzic, by zatuszować sprawę dał naczelnikowi policji tysiąc rubli łapówki. Sprawa ucichła, a przyczyny śmierci chłopca na zawsze już pozostaną nieznane. To jednak nie koniec zdarzeń, których świadkiem był kamień z Piekielnego Dołu.

Ponura to i krwawa opowieść

W latach 30. XXw. lubelska prasa rozpisywała się na temat próby zabójstwa celejowskiego dziedzica i jego żony.
-Krwawe widma potwornych zbrodni tułają się po zakątkach starego pałacu – ekscytował się Express Lubelski i Wołyński z 1933r. – Ponura to i krwawa opowieść, pełna naprawdę infernalnych momentów.
W morderstwo zamieszane były cztery osoby, w tym syn dziedzica, który je zlecił. Chciał w ten sposób zostać jedynym spadkobiercą Celejowa i przejąć kilka tysięcy hektarów ziemi. Plan się jednak nie powiódł. Rodzice – mimo że ciężko ranni – przeżyli. A on wraz ze wspólnikami trafił na 15 lat za kratki. Czy odbył tę karę w całości, czy uwolniła go od niej wojna? Nie wiadomo.

Ostatni dziedzic Celejowa zmarł w czasie wojny. Okoliczni chłopi opowiadali, że podzielił los księcia Popiela. W skrajnej nędzy zmarła też podobno jego córka. Kamień z Piekielnego Dołu pozostał jako znak dawnych czasów. A widma? Trwają nadal w ludowej opowieści….

Dziękujemy Panu Stanisławowi Próchniakowi, który pokazał nam kamień w Celejowie. A także Panu Wiktorowi Szyborskiemu z Witoszyna oraz Pani W. za Opowieść.

Czytaj także:
Czarna czy Biała?>>>
Gdzie straszy duch partyzanta?>>>
Źródła:
„Ziemia Lubelska” z 1914r.
„Express Lubelski i Wołyński” z 5 marca 1933r.
„Express Lubelski i Wołyński” z 12 marca 1933r.

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *