Fotografie i opowieści. Bociany, koguty i gołąbki. Wisła z perspektywy spichlerza i statku. II „Kocham Wisłę” za nami. A przed nami miłość do niej przez cały rok!
Wystawa dawnych fotografii wiślanych
Praczki nad Wisłą. Woda powodziowa tuż pod spichlerzem. Plaża z widokiem na Kazimierz. Nieistniejący spichlerz Na Rafie. Prace przy tworzeniu łodzi. To tylko niektóre obrazki z życia nadwiślańskiego Kazimierza. W sumie Muzeum Przyrodnicze oddział Muzeum Nadwiślańskiego zgromadziło w swojej sali wystaw czasowych w spichlerzu 30 zdjęć. Najstarsze z nich pochodzą sprzed drugiej wojny, najmłodsze z lat 90. XX w. 24 kolejne zdjęcia usytuowano w galerii plenerowej nad Grodzarzem na Małym Rynku. W sumie w ramach II edycji „Kocham Wisłę” wyeksponowano pół setki niepowtarzających się obrazów. Każdy z nich skłania do refleksji, przywołuje wspomnienia.
Wiślane wspomnienia
– Też mieliśmy pasy ratunkowe – Piotr Ruciński pokazuje na jedno ze zdjęć. – Tu jest taki chyba z korka. My mieliśmy szyte z materiału. Wypełnialiśmy je korkami, które znaleźliśmy przed przetwórnią owocową, gdzie dziś jest Hotel Król Kazimierz. I zdawały egzamin!
Pasy były na pewno niezbędne podczas zabaw na rzece, na której kazimierskie dzieci i młodzież spędzali zwłaszcza latem każdą wolną chwilę.
-Co myśmy na tej Wiśle wyprawiali! – śmieje się Piotr Ruciński. – Były kiedyś takie… psiarki. Coś na kształt minikajaków. To była pozostałość po froncie. Znaleźliśmy je u mojego wujka na Dołach i wyciągnęliśmy na Wisłę. Przechowywaliśmy je u moich dziadków w spichlerzu Rucińskich Pod Żurawiem. – Rosjanie na takich psiarkach transportowali rannych. To był taki otwarty kajak – nazwijmy to w uproszczeniu – podkuty pod spodem. Można było na tym ciągnąć rannych przez wodę, ale i po śniegu. Wtedy podobno według przekazów ciągnęły je psy. Stąd nazwa psiarka. Była to jednostka pływająca o długości niecałych dwóch metrów – bez pokładu, odkryta. I myśmy tym pływali po Wiśle! Kiedyś mama wybrała się z nami na plażę i zobaczyła, co my na tej rzece wyprawiamy… Więcej już z nami na plażę nie poszła!
Wiślane fotografie pokazują życie w Kazimierzu z innej perspektywy. Patrząc na nie, zastanawiamy się nie tylko nad tym, jak zmieniło się Miasteczko od tamtego czasu, ale także nad tym, jak bardzo odsunęło się od rzeki, chociaż ta wciąż płynie tym samym korytem.
Prezentowane fotografie to świetny materiał na album, zwłaszcza, że towarzyszą im fragmenty opowieści, które Muzeum zebrało w czasie prac nad wystawą.
-Myślimy o tym – powiedziała Joanna Szkuat kierowniczka Muzeum Przyrodniczego.
„Mój Kazimierz”
W czasie, gdy na parterze zwiedzający delektowali się jeszcze nadwiślańskimi widokami sprzed lat, na piętrze trwało już spotkanie z autorami wydanego właśnie albumu kazimierskich zdjęć autorstwa Tomasza Sikory, opatrzonych komentarzem Ewy Wolnej. „Mój Kazimierz” to nie tylko ciekawe połączenie obrazu i słowa pisanego. To połączenie dwóch narracji miłośników Kazimierza: Ewy Wolnej związanej z Miasteczkiem od dziecka, emerytowanej polonistki, która całe życie zawodowe związana była z miejscową szkołą, radnej i przewodniczki turystycznej. I Tomasza Sikory – uznanego fotografika, który Kazimierz, a dokładniej Mięćmierz, wybrał za swoje miejsce na ziemi po Warszawie, Francji i Australii. To swoisty dialog na temat Miasteczka przedstawicieli miejscowych – „pnioka” i przybyszów, czyli „krzoka”, jak określa mieszkańców Barbara Grządziel na portalu Gryfnie.
-Współpraca z Ewą Wolną zaczęła się od pomysłu, że zdjęcia, które dla mnie są ważne, mogą otworzyć jej pamięć, bo wiążą się z jakimś wydarzeniem, które mocno jej utkwiły w głowie, a fotografia bardzo otwiera pamięć – mówi Tomasz Sikora.
Ewa Wolna mówi o jednym ze zdjęć albumowych.
-Pamiętam pierwszy Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. To było chyba 59 lat temu. Zupełnie inaczej utkwiło w pamięci niż się można było spodziewać. Pamiętam, że to było na zamku. Że to niekoniecznie był taki folklor, z którym my się dzisiaj spotykamy, bo organizatorzy chybna jeszcze nie do końca wiedzieli, jaka ma być formuła tego festiwalu. Ja zapamiętałam… swoje zniszczone sandały! Było wtedy po deszczu, a na zamku na dziedzińcu była trawa – wspomina Ewa Wolna. – Inni kazimierzacy mają zapewne inne wspomnienia. Każdy nas – mówiąc podniośle – zapisuje przecież inną księgę życia, każdy z własnej perspektywy. Moje krótkie teksty absolutnie nie są podpisami pod zdjęciami.
Fotografie Tomasza Sikory powstałe w ciągu około 20 lat pokazują przede wszystkim ludzi, wśród których można rozpoznać twarze znane nie tylko z Kazimierza, ale zawsze w kazimierskim anturażu. W albumie „Mój Kazimierz” nie mogło jednak zabraknąć fotografii pokazujących symbol Kazimierza – koguta. I to w wielu odsłonach. Wraz z jego historią.
Gołąbki i bociany
Podczas Festiwalu „Kocham Wisłę” można było delektować się regionalnymi smakami. Gołąbki i bociany serwowane przez gospodynie z Koła Gospodyń Wiejskich „Razem” z pobliskich Zagród smakowały wybornie. Chociaż pewnie ci, którzy przyrządzają je w domu, mają na to swój własny sprawdzony przepis. Dla tych, którzy chcieliby je dopiero zacząć przyrządzać, Muzeum Przyrodnicze przygotowało receptury… na kartkach pocztowych z ilustracjami Piotra Fąfrowicza. Gościom podczas pikniku towarzyszył na akordeonie Sławomir Doraczyński.
Rejs statkiem
II Festiwal „Kocham Wisłę” w sobotę zamykał rejs statkiem. Tak, statki wciąż kursują, mimo dramatycznie niskiego stanu Wisły.
W trakcie rejsu można było usłyszeć opowieści naszej przewodniczki Danki o Wiśle, Kazimierzu i dowiedzieć się, jak te historie się zazębiają. Czasem są to dzieje piękne i bogate, a czasem tragiczne. Bo Wisła to żywioł. W rejsie uczestniczył również ponaddziewięćdziesięcioletni właściciel wiatraka w Mięćmierzu Ryszard Dziadosz, który podzielił się historią swojego wiatraka i opowieściami z Miećmierza.
-Po raz pierwszy od lat obserwuję swój wiatrak z perspektywy rzeki – powiedział Ryszard Dziadosz. – Ostatni raz na rejsie byłem pewnie z 50 lat temu.
7. Kazimierskie Regaty „Pod Prąd”
Integralną częścią II Festiwalu „Kocham Wisłę” były 7. Kazimierskie Regaty „Pod Prąd”.
To oczywiście nie wszystkie atrakcje wiślanego II Festiwal „Kocham Wisłę”. Podczas dwudniowej imprezy wydarzyło się znacznie więcej. A w czym Państwo uczestniczyliście?
Organizator wydarzenia: Muzeum Przyrodnicze – oddział Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym
Partnerzy: Kazimierski Ośrodek Kultury Promocji i Turystyki oraz Kazimierskie Towarzystwo Wiślane
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2025.
Czytaj także:
Kocham Wisłę w ten weekend>>>
Wisła: pokaż zdjęcia, opowiedz historię>>>
Wisła w remoncie>>>
Kazimierska Wisła płynie>>>
Wianki spłynęły Wisłą>>>




