Ulicami Warszawy przeszedł w niedzielę Marsz Miliona Serc. Serc, które biją dla Polski – wolnej i demokratycznej, pozostającej w strukturach Unii Europejskiej. Nie zabrakło na nim i kazimierzaków.
Ściana wschodnia, do której z racji swego położenia zalicza się i Kazimierz Dolny, kojarzyć się może z konserwatyzmem. Biją tu jednak serca, które są otwarte na zmiany, bo one jako takie oznaczają prawdziwy rozwój. Biją tu serca, którym bliskie są wartości: zarówno Prawo jak i Sprawiedliwość, których nie dostrzegają u obecnej władzy. I takich serc jest w Kazimierzu niemało.
Marsz Miliona Serc
Kobiety i mężczyźni, młodzi i dojrzali – ponad 40 osób wzięło udział w Marszu Miliona Serc w Warszawie. Dojechali prywatnymi autami, pociągami, autokarami. Wieźli ze sobą ogromne rozczarowanie obecną rzeczywistością. Wyjazd do Warszawy dla nich był okazją do wyrażenia własnego zdania.
-Jestem tu, żeby dać wyraz solidarności. I zamanifestować swoje niezadowolenie z rządów PiS. Zależy mi, żeby Polska była krajem demokratycznym, otwartym i europejskim. By mentalnie i logistycznie pozostawała w strukturach Unii Europejskiej i międzynarodowych. A także, żeby prawa kobiet do samostanowienia i decydowania o sobie były szanowane i respektowane – mówi Renata Bucior z Kazimierza.
-Nie godzę się na to, żeby tak rujnować Polskę, tak okradać Polskę, tak skłócać Polskę. Żal mi moich wnucząt, wszystkich dzieci, które będą musiały spłacać długi, które zaciągnął ten rząd – mówi Barbara Walencik z Kazimierza.
Szczęśliwej Polski, już czas!
To nie była odosobniona obawa. Podobne nastroje widać było chociażby w napisach na transparentach niesionych przez uczestników marszu. „Idę dla Frania i Oli”, „Idę – by białe znowu było białe, a czarne – czarne”, „Szczęśliwej Polski. Już czas” – to tylko niektóre z haseł przygotowanych w obowiązującej stylistyce: napisanych spontanicznie markerami na kartonach, ale od serca.
-Musiałam być w Warszawie – mówi Beata Rosłoniec. – Być tym małym ziarenkiem w milionowej statystyce. Poza tym było to podrywające na duchu, prawdziwie patriotyczne przeżycie.
Takie właśnie patriotyczne przeżycia składały się na niezwykłą atmosferę podczas marszu.
-Panowała miła, życzliwa atmosfera, która korespondowała z ciepłą październikową pogodą – mówi Marcin Pisula. – Było to zderzenie uśmiechniętej, radosnej Polski z tym, co widzimy na spotkaniach rządzącego ugrupowania, gdzie wobec przeciwników politycznych przelewa się wielki jad i nienawiść.
W Marszu Miliona Serc uczestniczyło blisko milion Polaków. Ta liczba robi wrażenie. Jakie?
-Daje nadzieję na zmianę, na wygraną w nadchodzących wyborach. Daje radość, że jest nas dużo. Optymizm – mówi Beata Rosłoniec.
-Poza samą nieskrepowaną atmosferą wspaniałej wspólnoty i pikniku wolnych świadomych Polaków i Europejczyków zabieram z Marszu przekonanie, że zalew wszelkiego rodzaju niegodziwości, obniżenia standardów, umorusania Polski w nacjonalistyczno-sowieckim sosie, ta nowomowa werbalna i niewerbalna może zostać cofnięta i zakończona. Ludzie mogą być uśmiechnięci, czyści, uczesani, niedepczacy trawy w milionowym tłumie czy niepozostawiający butelek czy chusteczek na ziemi. Generalnie INNY ŚWIAT! – mówi jeden z kazimierzaków, uczestnik marszu.
Pod Łukiem Triumfalnym
Marsz Miliona Serc zawładnął sercami ludzi także poza granicami Polski. Pod paryskim Łukiem Triumfalnym w manifie, zwołanej w związku z organizacją Marszu Miliona Serc w Warszawie, też nie zabrakło kazimierzaków.
-Polacy we Francji mocno interesują się tym, co się w Polsce dzieje – mówi Ewa Doraczyńska. – Mają 5 komisji wyborczych w samym Paryżu i 3 w okolicach. Jest duże zaangażowanie. Ludzie wymieniali się informacjami przedwyborczymi. Widać, że też się organizują. Podczas manify panowała podniosła atmosfera. Były biało-czerwone flagi, serduszka i transparenty. Były przemowy – najpierw po francusku, bo obecni byli także i Francuzi, potem po polsku. Spotkanie było może nieduże, ale dajce dużo otuchy. Widać, że oni czują, że demokracja w Polsce jest zagrożona i chcieliby, żeby Polska była wolna i demokratyczna.
Podobne demonstracje miała też miejsce w innych miastach europejskich, m.in. w Brukseli.
Idźmy na wybory!
Atmosfera dzisiejszego dnia sprawia, że dwa tygodnie przed wyborami warto wykorzystać, zachęcając wszystkich choćby tylko do uczestnictwa w wyborach. Jak powszechnie się mówi, o ich wyniku zdecydują niezdecydowani. O ile zechcą pójść na wybory.
-Przywożę z Warszawy radość i emocje dzisiejszego dnia. A także nadzieję, że jako Europejka 15 października obudzę się we wciąż demokratycznej Polsce – mówi Renata Bucior.
Więcej zdjęć na profilu radnego Marcina Pisuli>>>
Wideo na profilu radnego Marcina Pisuli>>>
Czytaj także: