Kazimierz na ludowo

Jak co roku pod koniec czerwca Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych opanował całe Miasteczko. Przez cały weekend z każdego zakątka słychać było ludowe granie i śpiewanie. Muzykom towarzyszyli ludowi rzemieślnicy, których wyroby można było nabyć podczas Targów Sztuki Ludowej.

Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych to niezwykle barwne i rytmiczne wprowadzenie w klimat wakacji. To święto, które dla niektórych kończy czas intensywnej pracy i zaczyna okres odpoczynku. Jest jak rytuał przejścia. Przejścia także w krainę dzieciństwa. Kto z nas nie pamięta glinianych czy drewnianych ptaszków, koników, wiórowych kwiatów? Stanowiły kolorową odmianę wobec siermiężnej PRL-owskiej rzeczywistości. Podobnie jak hafty zdobiące obrusy, torebki, chustki czy koszule. Gałganiane chodniki, które przybierają także formę damskich toreb. Klockowe koronki modne w postaci naszyjników czy kolczyków. Ludowe rzemiosło i dziś wchodzi do naszych domów. Nieprawdaż?

Nadbużańskie perebory

Symbolem tegorocznej edycji Festiwalu były nadbużańskie perebory. Widoczne chociażby w dekoracji sceny na kazimierskim rynku.

Czarne i czerwone hafty tkackie na białym tle znaleźć można było między innymi na straganie Stanisławy Kowalewskiej. Tkaczka z Nowego Holeszowa koło Włodawy podstaw rękodzieła nauczyła się od mamy i babci. Jak tkać perebory, pokazała jej ciocia. W swoich pracach odtwarza dziś tradycyjne wzory z dawnych bluzek, koszul czy ręczników.

-To jest haft tkacki perebor – mówi twórczyni ludowa spod Włodawy. – Dlatego się nazywa perebor, bo to się przybiera. Jak jest na przykład 1200 niteczek osnowy, to każdą niteczkę trzeba zliczyć według wzoru. Na przykład 3 do góry, 5 do dołu i tak dalej do końca. Jak się przybierze te 1200 niteczek, wsadza się listewkę. Tę, którą się przybiera, sprowadza się, robi się tzw. ziewę. I drugą deskę za tzw. niczalnicę sprowadza się. I trzecią deskę się wsadza. Dopiero się robi ziewę i po tej ziewie rzuca się przybrany wątek. I dwa razy się rzuci. I znów trzeba przybierać.

Brzmi to bardzo skomplikowanie. I w rzeczywistości łatwe nie jest. Jest czasochłonne.

-Dwa mankiety zrobię za dzień, więcej się nie podskoczy – mówi twórczyni ludowa.

Nic więc dziwnego, że niewiele dziś osób potrafi tkać perebory.

-Na terenie nadbużańskim ja jestem tylko, sama – mówi Stanisława Kowalewska. – Teraz od czerwca do grudnia w ramach projektu Mistrz – uczeń będę uczyła na tkaczkę uczennice.

Baranowskie kubki z Jadwisina

Uczniów kształci również inny przedstawiciel ginących zawodów – Piotr Skiba twórca ludowy z Jadwisina. Przez jego pracownię przechodzi rocznie około 30 adeptów sztuki garncarskiej. Ale na pełne opanowanie rzemiosła jeden kurs nie wystarczy. Potrzeba lat.

W swoich dzbankach, dwojakach i filiżankach Skiba odtwarza tradycyjne kształty naczyń z Lubelszczyzny: z Baranowa czy Urzędowa. Stosuje też do ich zdobienia dawne wzory. Kremowe fale, gałązki czy kwiatki na brązowym tle.

-Przenoszę wzory z Baranowa, trochę z Pawłowa koło Chełma, bardzo rzadko – i tylko niektóre elementy – z Łążka Garncarskiego – mówi Piotr Skiba. – To technika pisania rożkiem. Na naczyniu zgrzebnym, wysuszonym pisze się płynną gliną o konsystencji gęstej śmietanki wlaną do rogu krowiego zakończonego dutką gęsiego pióra. Kiedy to wyschnie, wypala się w piecu, a potem polewa specjalnym bezbarwnym szkliwem. I pojawia się prosty, ale dekoracyjny, wypukły wzór. By się udał, potrzeba wprawy.

Żeby jednak naczyniu można było nadać kształt i potem je ozdobić, potrzeba oczywiście materiału. Gliny.

-Glinę brązową sam kopię na terenie cegielni w okolicach Biłgoraja. A gliny jasne do naczyń kamionkowych wypalanych w temperaturze 1200 stopni kupuję ze Śląska – mówi Piotr Skiba. – Jedne i drugie trzeba sezonować. Kopie się jesienią. Glina musi zmoknąć. Musi zamarznąć. Na wiosnę rozmarznąć. I dopiero wtedy nadaje się do robienia. I dalej się ją przerabia. Dawniej ją deptano. Teraz to się dzieje na specjalnych maszynach.

Wyniki pracy Piotra Skiby można było obserwować na jednym z kazimierskich straganów w czasie festiwalu. Można było też przyjrzeć się, jak na kole garncarskim z glinianej buły powstaje waza czy kubek.

Na moim sekretarzyku stoi teraz gliniana filiżanka Piotra Skiby. Z fusami po kawie. Sprawdzona. Wiem, że wystarczy nie tylko do następnego festiwalu. I ceramiczna świnka. Tylko skąd?

Fotografie>>>

Czytaj także:
Festiwal kapel coraz bliżej
Laureaci 57. Festiwalu Kapel

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *