Przyroda
Wisła dzika rzeka. Budzi lęk. I jednocześnie przyciąga. Warto dać się skusić, bo świat z perspektywy kajaka jest inny. Cichy, Spokojny. W tej ciszy można na wiślanych wyspach podpatrzeć Przyrodę. Ptaki – i te większe jak czaple czy kormorany, i te mniejsze jak ostrygojady czy sieweczki raz po raz pojawiają się w zasięgu naszego wzroku.
Historia
W tę ciszę i spokój wkrada się też Historia. Już na samym początku spływu – na wysokości Chotczy – uwagę przyciągają wystające z wody pozostałości jakieś kamiennej konstrukcji. Jak się okazuje, to pozostałości mostu na trasie kolejowej Radom – Lublin, której budowę rozpoczęli w 1942 r. Niemcy. Inwestycję prowadzili rękami tzw. junaków ze Służby Budowlanej w Generalnym Gubernatorstwie (Baudienst). Było to największe przedsięwzięcie realizowane przez tę organizację. Robotnicy przymusowi skupieni w oddziale Wyspa Wiślana mieszkali w obozie na dużym ostrowie w przysiółku o nazwie Chałupki, gdzie stacjonował też 300 – osobowy garnizon niemiecki złożony z żandarmów i żołnierzy z 1. kompania 791. batalionu Turkmenów. Prace przy moście przerwała klęska Niemców pod Stalingradem w 1943r. A po wojnie polskie władze nie były zainteresowane kontynuowaniem budowy. Z budowanej trasy kolejowej pozostały jedynie ślady w terenie, świadczące o stanie robót: nasypy, betonowe przepusty oraz przyczółki i filary mostowe na Wiśle na wysokości Kępy Choteckiej.
Widoki
Spływ Wisłą w okolicach Kazimierza to też Widoki. Pięknie prezentuje się stąd rezydencja Tarłów i Firlejów w Janowcu po lewej stronie. I panorama Kazimierza – zamkiem, basztą, farą i spichlerzami na tle zielonego wzgórza – po prawej.
Bezpieczeństwo
Delektując się tym co wokół, nie wolno zapominać o bezpieczeństwie. Wisła to dzika rzeka. To ona stawia warunki. I trzeba się im bezwzględnie podporządkować.
– Na Wiśle pływamy bezwarunkowo w kamizelce ratunkowej, nie asekuracyjnej. Wisła to duża rzeka, a te kamizelki są tak skonstruowane, że nawet w razie utraty przytomności utrzymają człowieka na powierzchni – mówi Piotr Pakuła z Dwóch Żywiołów w Kazimierzu. – Po drugie polskie prawo zabrania spożywania alkoholu na wodzie. Grozi za to mandat 500 zł, więc płyniemy trzeźwi, nie zabieramy żadnego alkoholu ze sobą.
Wszyscy niby wiemy, że alkohol i brawura – to najczęstsze przyczyny wypadków nad wodą. Niby. Bo przy tym bezpodstawnie wierzymy, że nas to nie dotyczy…
Kamienie i przykosy
Niski poziom Wisły odsłania ledwo wystające nad powierzchnią kamienie umocnień regulujących bieg Wisły. Kolejne niebezpieczeństwo to przykosy – ukryte pod wodą mielizny zachęcające do spacerów nawet na środku rzeki. Ale ulec tej pokusie, to jak ulec rusałce…
– Kanty przykos to miejsca niestabilne i z reguły pod ciężarem ciała osuwają się, stanowiąc ogromne niebezpieczeństwo dla osoby, która się tam znajduje – czytamy na profilu Facebookowym Drużyny WOPR nr 2 w Kazimierzu Dolnym. – Pamiętajmy, że na rantach przykos jest nagła zmiana głębokości, często kilkumetrowa.
Co jednak, jeśli kajak zniesiony nagłym nurtem wpadnie na kamienie czy uwięźnie na mieliźnie na środku rzeki?
-Na każdej rzece zdarzają się przyspieszenia nurtu, miejscowe bystrza, ale Wisła na tym odcinku to nie jest górska rzeka – mówi Piotr Pakuła z Dwóch Żywiołów. – Tłumaczymy to zawsze na szkoleniach: jak jest wyspa, macie płynąć lewą stroną. Macie wyspę mieć po prawej stronie. Trzeba patrzeć na tyczki na brzegach, które wyznaczają nam szlak, bo Wisła płynie takimi esami. Gdy brzeg jest łagodny, piaszczysty, to w tym miejscu jest płytko. Musimy płynąć trzymając się nurtu. Jeżeli zaczniemy skracać, jest duże prawdopodobieństwo, że wpłyniemy na jakąś mieliznę.
Jak ją rozpoznać z kajaka?
-Inaczej się marszczy woda. Widać jej załamanie – mówi Pakuła. – Woda tam jest po kostki, czasem po kolana, a za chwilę metra wody. Przykosa ma to do siebie, że najpierw jest jest płytko. Woda sięga po kostki, czasem po kolana. A nagle jest pionowo w dół.
Jak się zachować, gdy osiądziemy na mieliźnie?
-Staramy się nie wysiadać z kajaka. Staramy się wycofać kajak, wypchnąć go z tej wody i opłynąć przykosę. Jeżeli już Państwo utkną, to wtedy sprawdzamy, czy mamy zapiętą kamizelkę. Wysiadamy z jedną ręką na kajaku, w drugiej trzymamy mamy wiosło. Ciągniemy kajak, sprawdzamy wiosłem, co się dzieje przed nami. Wyciągamy kajak do głębszej wody. Wsiadamy i płyniemy – tłumaczy Piotr Pakuła z Dwóch Żywiołów. – Nie każde wypłycenie jest przykosą, ale niedoświadczonemu kajakarzowi trudno ocenić, które nie jest …
Kajaki, prom i statki
Kolejne niebezpieczeństwo na kazimierskim odcinku Wisły to prom i statki. Warto pamiętać, że to one mają pierwszeństwo. To im trzeba zejść z kursu.
-Tłumaczymy na szkoleniach: gdy dopływamy do linii promu, czekamy na resztę grupy i obserwujemy, aż będzie on przy jednym lub drugim brzegu. Wtedy wiadomo, że lina jest luźna i jest na pewno na dnie. Obsługa promu też widzi, że płyną kajaki i czeka, ale pamiętamy, że przepływamy wszyscy razem, dynamicznie – mówi Pakuła. – Jeżeli widzimy, że statek płynie po lewej stronie, staramy się uciec na środek lub na prawo. Nie podpływamy pod statki, bo one nie mają hamulców i nie zatrzymają się, żeby nam zrobić miejsce. To my musimy zejść im z kursu – mówi Pakuła z Dwóch Żywiołów. – Tak samo nie podpływamy pod przystań w Kazimierzu, gdzie stoją statki, by nie utrudniać im manewrowania, tylko płyniemy stroną janowiecką.
Spływ Wisłą to odpoczynek na łonie przyrody, ale i odrobina adrenaliny. Sama przyjemność.
Bibliografia:
Tomasz Sudoł, Organizacja i działalność Służby Budowlanej (Baudienst) w dystrykcie lubelskim Generalnego Gubernatorstwa w latach 1941–1944, w: Polska pod okupacją 1939 – 1945
Zdjęcia z Lipska, w: Odkrywca. Skarby. Wojna. Historia>>>
Antoni Ożóg, Muzeum Powstania Warszawskiego>>>
Czytaj także:
Wisła na lato>>>
Złoto dla regaty z Kazimierza>>>
Naturyści rozpoczęli sezon>>>