Koncerty, przygody, przegoście, atrakcje. Wśród nich ta, którą ten festiwal ma w logo, czyli kogut. 11. Kazimiernikejszyn za nami.
Kazimiernikejszyn. Jego wizytówką jest słomiany kur, który zaprasza do festiwalowego świata. Stoi tuż przy wejściu na rynek. Nie da się ominąć bez zajrzenia do swojej duszy. Czego się boimy? Czego pragniemy? Co nas uwiera? Czego chcemy się pozbyć? To właśnie wypisujemy ukradkiem na kolorowych karteczkach i zatykamy między źdźbła koguciej słomy.
-Kogut jest symbolem Kazimiernikejszyn. Jest pełen męskiej energii. Jest postawny. Jest dumny. Jest zadowolony ze wszystkich ludzi, którzy tu przyjeżdżają. Ma w sobie energię, by pomóc – mówi Faustyna Dunin Sulgostowska z Ostródy, która dobrze zna moc koguta z Kazimiernikejszyn, bo w Kazimierzu na tym festiwalu jest już po raz dziesiąty. – Nasze obawy, lęki, strachy spłoną razem z kogutem. Jak się w to mocno wierzy, to to przyjdzie.
I chyba dzięki mocy koguta można się na Kazimiernikejszyn i bawić, i odpoczywać. Czemu w tym roku wybitnie sprzyja pogoda. Bez deszczu i marglowego błocka pod stopami podczas koncertów.
-Jestem na wszystkich koncertach, a jeśli chodzi o atrakcje w tym roku wybieram spotkania i warsztaty. Taki chill. Płynę powoli, czasem nawet pychówką po Wiśle. Ale naprawdę więcej chcę posłuchać niż podziałać, potrzebuję więcej spokoju – mówi pani Faustyna, a jednocześnie jest otwarta na ludzi jak cały Kazimiernikejszyn. – Ja część znajomych mam tylko stąd, tylko z Kazimiernikejszyn. Tworzymy tu rodzinę. Z tymi, z którymi się spotykam tutaj, muszę być co roku. Tu jest dobroć i ogromna życzliwość.
Festiwal już za nami. Kolejna edycja za rok. Warto czekać?
-Kazimiernikejszyn to superludzie: uśmiechnięci, pełni dobrej energii, którą dzielą się z innymi – mówi Aleksandra Jakubowska z Krasnegostawu. – Na tym polega magia Kazimierza, Kazimiernikejszyn i tego wszystkiego, co się tutaj dzieje.
Czytaj także: 11. Kazimiernikejszyn od środy!>>>