Jakie jest moje ulubione miejsce w Kazimierzu?

Dobre pytanie. Szukam w myślach takiego miejsca, gdzie można by usiąść na kocyku i napawać się widokiem, przestrzenią i samotnością. Jakaś góra?

Skarpa za wiatrakiem w Mięćmierzu? To jeszcze dalej niż Albrechtówka, na której dla znacznej większości turystów kończy się właśnie Kazimierz. Widok na Wisłę i jej dolinę stąd jeszcze piękniejszy, ale zbyt rzadko pojawia się okazja, by tam się wybrać. 

Skarpa Dobrska?

To już nawet nie gmina kazimierska i nie powiat puławski, chociaż dotrzeć tu można niespiesznym spacerkiem – najpierw białą marglową drogą, a potem lessową głębocznicą. Nagrzane letnim słonkiem wzgórze kusi widokiem na dolinę meandrującej Chodelki i majaczącej w dali Wisły. Zapewnia nie tylko kontakt z przyrodą, ale i historią, tą najdawniejszą – słowiańską. Ławeczki i tablice informacyjne sugerują, że odwiedzają to miejsce tłumy, ale to właśnie tu możemy spokojnie rozłożyć nasz kocyk i odpocząć, zanim pojawią się następni spragnieni samotności i odpoczynku. 

Willa Graffa

I jest jeszcze jedno miejsce znacznie bliżej rynku, do którego dojdziemy w cieniu wąwozu, który ma swój początek w samym sercu Miasteczka. Idąc wzdłuż murów klasztornych zanurzamy się w zieleń Plebanki wypatrując odnogi wąwozu po prawej stronie. Trzeba naprawdę mocno wysilić wyobraźnię, by dostrzec pozostałości drogi dojazdowej do posesji ze zrujnowaną modernistyczną willą z białego kamienia. To willa Graffa, sprzed której rozciągał się niegdyś widok na basztę. Dziś jak w większości miejsc widokowych w Miasteczku zawłaszczony ponownie przez przyrodę. Dookoła szumią drzewa i trawy i śpiewają wyjątkowo pięknie w tym roku ptaki. Jest tu bezludnie i błogo, zwłaszcza w słońcu. To jest moje miejsce w Kazimierzu, chociaż tak naprawdę nie ja jestem jego właścicielem. 

Istota Miasteczka

Każde z tych miejsc wiąże się ze spacerem. I to jest dla mnie istota Miasteczka. „Iść, ciągle iść w stronę słońca. W stronę słońca aż po horyzontu kres”. Nigdy jednak nie szukałam horyzontu w Kazimierzu, skupiając się raczej na samej drodze, na dźwiękach i zapachach. Staram się chłonąć przestrzeń, której tak brakuje w ciasnocie miasta. A tu wciąż jest nad Wisłą, na polach, nawet w zaciszu wąwozu, chociaż ograniczona lessowymi ścianami i fantazyjną koronką z korzeni.

Do obaczenia więc gdzieś na szlaku!

Anka

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *