Jacy jesteśmy my, Polacy

Poniedziałkowe popołudniowe spotkanie w Galerii klimaty w Mięćmierzu związane było z promocją książki Grzegorza Gaudena „Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918”. Spotkanie to tak naprawdę dotyczyło nas Polaków tu i też. I to była bardzo gorzka refleksja.

Poniedziałkowe popołudniowe spotkanie w Galerii Klimaty w Mięćmierzu związane było z promocją książki Grzegorza Gaudena „Lwów – kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918”. Spotkanie to tak naprawdę dotyczyło nas Polaków tu i też. I to była bardzo gorzka refleksja.

Książka Grzegorza Gaudena „Lwów – kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918” przedstawia wypadki mające miejsce u progu polskiej niepodległości, które powodem do dumy nie są. Nic więc dziwnego, że autorowi często zadaje się pytanie: po co do tego wracać? Odpowiedź jest banalnie prosta: aby nigdy więcej. I pewnie dlatego tak niechętnie ja przyjmujemy. Do pogromu ludności żydowskiej we Lwowie doszło 22 i 23 listopada po wyjściu z miasta Ukraińców. Dokonali go – jak pisze Gauden po analizie materiałów z archiwów lwowskich – polscy obrońcy Lwowa, którzy nigdy nie ponieśli za to odpowiedzialności.

Mickiewicz i Sienkiewicz

My jako Polacy jesteśmy dumni ze swojego kraju i swojej pięknej historii. Jednak to wydarzenie z 1918r., nieodosobnione w naszych dziejach, pokazuje, że nasza historia wcale nie jest taka piękna, jakbyśmy chcieli i nie odbiega od historii innych nacji. To, że w naszej świadomości nasza historia jest najpiękniejsza, to wynik prostego zabiegu obecnego także w literaturze: idealizacji. Gauden w swojej książce, która jest pierwszym obszernym studium poświęconym temu wydarzeniu, odwołuje do tradycji sienkiewiczowskiej i mickiewiczowskiej i je demitologizuje. To jest tytułowy kres iluzji

Od lewej: Grzegorz Gauden i Tomasz Dostatni. Fot. Grzegorz Szafranek

Sienkiewiczowskie myślenie

-W opisach obrony Lwowa cały czas pojawia się sienkiewiczowskie myślenie, upiorne sienkiewiczowskie myślenie. Komendantowi obrony Lwowa wydaje się, że jest Kmicicem, a obrońcy Lwowa to jest ta banda Kmicica, która teraz czyni dobrze, bo walczy dla Rzeczypospolitej. To jest ten model rozgrzeszenia ze zbrodni polskiej, który mamy u Sienkiewicza w Potopie: to są przyzwoici ludzie, bo wyrzynają innowierców. Ja cytuję ten fragment Potopu Sieniewicza, kiedy Kmicic wchodzi do Prus i wyrzyna. Sienkiewicz opisuje to z wielkim entuzjazmem. Co wieczór Kmicic odmawia też różaniec, a kiedy mu się myli kolejka, ponieważ przeszkadzają mu krzyki mordowanych, to zaczyna od początku, żeby grzechem niedbalstwa Pana Boga nie obrazić. To jest cytat z Sienkiewicza, którego czytają polskie dzieci do tej pory. To jest upiorne – mówi Grzegorz Gauden. – Sienkiewicz to i też Mickiewicz. Romantyczny obraz I Rzeczypospolitej, która upadła i była też takim krajem szczęśliwości powszechnej, jest teraz na szczęście coraz częściej demistyfikowany. To, co się stało w 1918 r. we Lwowie, to jest absolutne

odrzucenie utopii Mickiewicza,

tej sielanki, w której Jankiel jest bohaterem narodowym. Jankiel jest człowiekiem, który naprawdę coś robi dla niepodległości – on znika i wraca z legionami polskimi Dąbrowskiego, podczas gdy szlachta się bawi i opowiada, jak oni kiedyś będą odbudowywać Rzeczpospolitą. W tym micie narodowym przekazanym przez Mickiewicza Jankiel jest dobrą postacią, bo służy Polsce i należy go cenić. Ale to okazuje się kłamstwem, co potwierdza historia późniejsza. Od czego zaczął się pogrom? To jest zapisane w archiwach lwowskich. Gdyby to ktoś wymyślił, to by powiedziano, że jest to jest konfabulacja idioty. Otóż o godzinie 5:30 po wyjściu Ukraińców legioniści na harmonii grają Mazurka Dąbrowskiego. Hymn Polski. Mazurek Dąbrowskiego staje się sygnałem rozpoczęcia ataku na żydowskie domy. Idylliczny polonez u Mickiewicza zamienia się we Lwowie w upiorny krwawy Mazurek, który rozpoczyna dwudniowy pogrom i przynosi dziesiątki zabitych, pobitych spalonych domów….

Spotkanie wokół książki „Lwów – kres iluzji”

Jacy my, Polacy, jesteśmy

Spotkanie było w zasadzie punktem wyjścia do refleksji: jacy my, Polacy, jesteśmy. Tak naprawdę? W bańce iluzji przekonani o własnej wyjątkowości nie chcemy słuchać swoich Antenorów. Nie chcemy wierzyć, że „ręka, co przeklęta” była swoja. Zamiast tego szukamy winnych własnych grzechów na zewnątrz. W ten sposób – gdy widzimy źdźbło w oku sąsiada, a nie przeszkadza nam belka we własnym – nigdy się nie zmienimy. Czy jest dla nas nadzieja?

Witaj
Zapisz się na nasz newsletter

Będziesz otrzymywać informacje o ciekawych wydarzeniach

Nie wysyłamy spamu, nie przekazujemy nikomu adresów email.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *