Zakończył się I Festiwal Klezmerski w Kazimierzu. W ciągu dwóch dni koncertowych wystąpiło 6 zespołów, w tym dwa Berberys i NeoKlez, które pamiętamy z gali zamknięcia ostatniego 7. Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej. To jak klamra, która – można mieć nadzieję – otwiera nową historię klezmerskich festiwali w Miasteczku.
Muzyczny piątek
W piątkowy wieczór, na kameralnej scenie na Rynku, pojawiły się dwa zespoły. Wieczór rozpoczął lubelski zespół Berberys. Wykonali głównie standardy muzyki żydowskiej w wersji instrumentalnej ale i brawurowo zaśpiewane w językach polskim i jidysz przez Iwonę Syrokę. Wokalistka Berberysu nie zawsze śpiewała sama, podrywała do śpiewu kazimierską publiczność. Nadal nucę „Donna, donna, donna”
Zaraz po Berberysie na scenie pojawił się, związany z Kazimierzem Dolnym przez osobę klarnecisty, Franciszka Kmity, Street Whispers. Rozbawiona publiczność czekała na występ, ale widać było, że i artyści nie mogli się doczekać rozpoczęcia koncertu. Trio wykonało utwory bałkańskie, standardy i utwory żydowskie. Usłyszeliśmy tylko utwory instrumentalne, ale Franciszek Kmita ze swadą i humorem przybliżał publiczności utwory i opowiadał o zespole. Występ, przyjęty entuzjastycznie nieco się przeciągnął, zespół bisował aż pięć razy.
Muzyczna sobota
Koncert NeoKlez zakończył I Festiwal Klezmerski w Kazimierzu Dolnym. Było energetycznie, wręcz żywiołowo, czyli jak zwykle podczas występów grupy w Kazimierzu. NeoKlez bowiem po zakończeniu pamiętnego Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej nierzadko koncertuje w Miasteczku. I na tę energię widoczną także w dialogu klarnetu (Damian Skrzypczak) ze skrzypcami (Stanisław Leszczyński) liczyła kazimierska publiczność. I się nie zawiodła. Dlatego też długo nie pozwalała zejść muzykom ze sceny.
Koncert NeoKlez poprzedził występ Urszuli Makosz z zespołem, który przeniósł Kazimierz Dolny na Półwysep Iberyjski w egzotyczny świat Żydów sefardyjskich. Sprzyjał temu ciepły kazimierski wieczór oraz nie mniej ciepły niski głos wokalistki wspierany czasem przez kolejny „głos kobiecy”, który wydobywał z ravanhuty, czyli hinduskich skrzypiec Michael Jones.
Posłuchaj:
Czytaj także: